Liwia |
Wysłany: Sob 16:20, 04 Lut 2006 Temat postu: Moja powieść "Definicja życia" |
|
A więc tak...
Zacznę od tego, że już wcześniej pisałam dużo ksiązek, ale nie miałam pomysłów, aby je dokończyć i teraz tak leżą, gdzieś w kącie i czekają na ciąg dalszy...A wczoraj po 23 mnie nagle oświeciło i zaczęłam pisać całkiem nową ksiązkę, rózniącą się od tamtych w zasadzie wsyztskim...Mam już pomysł, na całą ksiązkę, więc mam nadzieje, ze ją jednak dokończę i kiedyś w przyszłoścvi wydam...Na razie mam tylko pierwszy rodział, bo tyle tylko udało mi się napisać...W wolnej chwli będę dopisywac resztę i jak wam się sposoba, to i tutaj zamieszczać.
Rozdział I
Łukasz był głupi! I to nie ulegało wątpliwości. Bo tylko wariat tak rozmawia z dziewczyną. Nie ma za grosz delikatności i zrozumienia, nawet przez gg. Dominika nie pierwszy raz zastanawiała się, czy zakończyć tę znajomość...Przecież na dobrą sprawę wcale nie musiała wysłuchiwać zali i wywodów 22-letniego chłopaka, ktory nie umiał się całować, a życie traktował, jako przykry obowiązek. Już dawno mogła mu dać do zrozumienia, co myśli o cełej tej znajomości i o nim samym. Ale nadal zwlekała... Poprostu z drugiej strony rozumiała Łukasza i wspólczuła mu z całego serca. Chłopak nie znał swoich rodziców, bo porzucili go, gdy miał 2 latka. Trafił do pogotowia opiekuńczego, a potem do domu dziecka. W wieku 13 lat został adoptowany. W szkole był czarną owcą, ciągle wyszydzany przez rówieśników zamnknął się w swoim własnym świecie, w którym zyje do dziś. Dlatwgo właśnie Dominika nie mogła się go tak poprostu pozbyć. Zwykłe wspólczucie nie pozwalało jej na to. Gdzieś w głębi serca wiedziała, że Łukasz jest dobrym człowiekiem i wcale jej tak do końca nie obojętnym. Ale mimo wszystko nie lubiła z nim rozmawiać na gg, alboprzez telefon, dlatego godziła się na częste spotkania z nim i cierpliwie wysłuchiwała jego żali i skarg. Sam Łukasz traktował Dominikę, jako swoją przyjaciólkę. Mówił jej o wszystkim, bez wyjątku, chociaż podświadomie czuł, że dziewczyna go nie lubi.
Dzisia był bardzo zrozpaczony i przybity. Poprosił Dominkę o spotkanie, twierdząc, że jest ona jedyną osobą, ktora może go wysłuchać. Dziewczyna nie chciala się zgodzić. Była umówiona z koleżankami. Mialy iśc na pizzę, a potem połazić po sklepach. Nie chciała zamieniać tego na spotkanie z tym przygłupem, który tak strasznie działał jej na nerwy. Łukasz nalegał. Pisał, że jak dominika się nie zgodzi, to zabiję sie z żalu i rozpaczy. Dziewczyna postanowiła, że jednak odwoła spotkanie z koleżankami, albo przełozy na inny dzie. Kto wie, co jeszcze temu debilowi do łba strzeli, może naprawdę coś sobie zrobi, a Dominika nie chciala mieć go potem na sumieniu.
Z wyraźną niechęcią podeszła do telefonu i wykręciła numer do Agnieszki. Kolezanka bardzo się zmartwiła, słysząc, iż dominka musi jechać do chorej cioci. Zgodziła się przełozyć spotkanie na inny dzieć i powiadomić o tym inne dziewczyny. dominika nie czuła wyrzutów sumienia kłamiąc po raz kolejny. Ona nawet nie nazywała tego kłamstwem, tylko mówieniem nieprawsy. Od małego to był jej niezawodny sposob na ułatwianie i ubarwianie sobie zycia. Wiedziała, że to grzech i spowiadała się z tego, ale na drugi dzień i tak dalej robiła to samo. Poprostu taka już była...Raz wyrachowana i zimna, zdolna do najgorszego kłamstwa. Innym razem niepoprawna romantyczka ciągle bujająca w obłokach.
Od niepamiętnych czasów wielkim wzorem i autorytetem dla Dominiki była babcia. Z nią dziewczyna miala najlepszy kontakt. mogła zawsze pójśc do babci i powiedzieć jej o wszystkim. Wiedziała, że ona na pewno zrozumie jej problemy i rozterki. nigdy jej nie wyśmieje, ale zawsze doradzi i pomoże. Dominika nawet w połowie nie miala tak dobrego kontaktu z matką, jak z babką i tego nigdy nie mogla zrozumieć. Mama się starała być jej przyjaciółką, ale między nimi była taka niewidzialna bariera, ktorej niczym nie dało sie przełamać.
Dominika na spotkanie z Łukaszem nie stroiła się zbytnio. Nie widziała w tym żadnego sensu. nie lubiła tego chłopaka i nie chciala iśc na to spotkanie. Nie chciała znowu widzieć tego wariata użalającego się nad własnym losem. Dominika miała dośc swoich problemow, nie musiała wysłuchiwać czyiś...Nic nie musiala! Jednak z drugiej strony wyobraziła sobie Łukasza siedzącego samotnie przy stoliku i czekającego na nią. To był bardzo przygnębiający widok. Debil, czy nie debil, ale też czlowiek, ktory czuje i cierpi. nie można mu zrobić świństwa i nie przyjśc na spotkanie, na ktore on czeka z taką radością. No właśnie...dominika była jedyną osobą, której mógł powiedzieć wszystko, bez wyjątku. Nie miał przed nią żadnych tajemnic, mimo że ona nie mówiła o swoim zyciu nic. Tylko słuchała i słuvhała, coraz patrząc na zegarek i modląc się w duszy, żeby być już w domu. Łukasz tego nie zauważał, wprost ubóstwiał Dominikę i był gotowy dla niej do wielkich poświęceń. A ona co była w stanie zrobić dla niego? nić, zupełnie nic...Nie była w stanie nawet go przytulić, pocalować w policzek. Zresztą Łukasz uważał całowanie za obrzydliwe. Tym lepiej- myślała Dominika- nie będę musiała dotykać tej jego oblesnej mordy, ktora wzbudza we mnie obrzydzenie. Wiedziała, że przesadza, bo tak naprawdę Łukasz nie był aż tak brzydki, żeby ktoś na sam jego widok musiał wymiotować. Dominka wolała dobrze zbudowanych chłopakow. Najlepiej z krótkimi, czarnymi wlosami i błękitnymi oczami. Ze zniewalającym uśmiechem i super charakterem. A Łukasz był całkowitym przeciwieństwem ideału Dominiki. Mały, garbaty o jakiś mętnych oczach i zakolach na głowie wydawał się dziewczynie najbrzydszym chłopakiem w całym mieście. Dominika nie dziwiła się, że żadna dziewczyna go nie chce. Nie chodziło o sam wygląd, ale o charakter. A raczej o jego brak. wiadomo przecież, że czlowiek, ktory rocznikowo ma 22 lata powinien być już jakoś ukaształtowany i mieć wlasne zdanie na rózne tematy, Tym czasem Łukasz zachowywał się, jak bezbronne dziecko we mgle. I to też bardzo denerwowalo Dominikę. Ilekroś tylko rozmawiali, to wszystko staczało się do trzech tematów: aborcja, podróze i dzieci w sierocińcach. Bo tylko o tym Łukasz miał jakiekolwiek pojęcie i mógł sklecić kilka zdań. Żałosne. Dorosły mężczyzna zachowujący się, jak kilkuletnie dziecko. I to był własnie cały Łukasz, pseudoprzyjaciel Dominiki.
* * *
Kiedy Dominika weszła do restauracji chłopak już siedział przy stoliku. Wpatrywał sie ono, a palcami miął serwetkę. Dziewczyna z wyraźną niechęcią zdjęła kurtkę, powiesiła na wieszaku i siadła po przeciwnej stronie stolika.
- Dziękuję, że przyszaś- powiedział tępo Łukasz. A po chwili dodał- Jestem skończonym zerem.
- Znowu użalasz się nad sobą- stwierdziła Dominika przeglądając menu.
-Tak- przynał Łukasz- Jestem nic nie warty.
- Mówisz mi to niemalże codziennie. A co takiego stało się tym razem?- spytała zimno Dominika.
- Straciłem pracę.
Do stolika podszedł kelner, chcąc przyjąć zamówienie. Dominika poprosiła tylko o herbatę, natomiast Łukasz nie zamówił nic.Znowu zaczął wpatrywać się w dziewczynę.
- Jesteś piękna- powiedział- Naprawdę, super laska.
- Przestań- wykrzyknęła Dominika.
- Za dwa lata weźmiemy ślub. Zostaniesz moją żoną. Będziemy mieli dożo dzieci. Czwórkę swoich i jedno adoptujemy.
- Uspokój się wreszcie! Zastanów się, to ty wygadujesz!- krzyczała zdenerwowana Dominika.
- Przepraszam, uraziłem cię- powiedział cichutko Łukasz.
- Nie. Nie uraziłeś, ale nie lubię, jak opowiadasz takie bzdury.
- Lubię dzieci. Chcę mieć duzo. Ale ty nie lubisz. -dodał po chwili.
- Zgadza się- przyznała Dominika- Ale ile razy bęziemy jeszcze wałkować ten temat? Nie chcę o tym rozmawiać po raz setny. Zrozum mnie wreszcie.
- Zobacz, w sierocińcach jest tyle dzieci. Nikt ich nie chce. Nikt nie kocha.-powiedział Łukasz płacząc. Znowu zaczął użalać się nad własnym losem. Dominika musiała coś wymyślić, żeby już wyjść i nie słuchać tych jego wywodow.
Kelner przyniosł herbatę. Dominika podziękowała i zaczęłą szybko pić. Nie chciała już tam siedzieć i patrzeć na tę ofiarę losu.
- Mnie też nikt nie kocha- mówił dalej Łukasz- Dlaczego tak jest?Szkoda mi dzieci w sierocińcach. Nie mają rodziców, sa takie samotne i bezbronne. też kiedyś taki byłem. I dlatego chcę mieć dużo dzieci.
-Zmieńmy temat- zażądała Dominika, która nie mogła słuchać po raz setny tego wywodu.
-Masz rację-przyznał Łukasz- Porozmawiajmy o podróżach. Wiesz, że chciałbym mieć taki bilet, który byłby ważny do końca życia. Mógłbym wtedy jeździć, gdzie chcę. To byłoby dopiero szczęscie.Zabrałbym Ciebie i nasz dzieci w daleką podróż. Pokazałbym wam cały świat. Byłoby wspaniale, prawda?
- O czym ty właściwie mówisz? Mnie i nasze dzieci?- wściekła się dominika-Powiedziałam ci, że na pewno nie zostaniesz moim męzem, a dziecko chcę mieć jedno.
- No tak- przyznał Łukasz- A jak zajdziesz w ciązę po raz drugi to lepiej usunąc, prawda? Pozbyć się tego bezbronnego dziecka.
- Jeśli to dziecko ma być tak pierdolnięte, jak ty, to masz rację. Lepiej usunąć.
Dominika gwałtownie wstała i sięgnęła po kurtkę. Wiedziala, że nie powinna tego mówić, ale już nie mogła wytrzymać. Teraz nienawidziła Łukasza jeszcze bardziej. Nienawidziła go z całego serca.Szybko się ubrała i nakladając rękawiczki popatrzyła jeszcze raz na Łukasza. Siedział skulony na krzesle i tępo wpatrywal się w stól. Nic nie powiedział, ale było widać, że słowa Dominiki bardzo go zraniły. Dziewczyna wzięla torebkę i wyszla już się nie odwracając. Zostawiła go samego. A on siedział jeszcze długo, bardzo długo, zastanawiając się nad własnym życiem. W końcu także wstał, zapłacił za herbatę Dominiki i wyszedł. nie poszedł jednak do domu, ale do pobliskiego baru, aby tam się upić i zapomnieć o wszystkich krzywadach, których doznał w zyciu.
* * *
Dominika stała już na przystanku 1o minut, a autobus nadal nie nadjeżdżał. Rozkład jazdy był, jak zwykle zerwany, więc czekać mozna było w nieskończoność. Obok dziewczyny stała jeszcze jakaś staruszka, obładowana torbami i młody chłopak palący papierosa. Dominika powoli zaczęla żałowac, że nie wzięła rajstop pod spodnie, bo mróz musiał już dojśc do -13 stopni, a może nawet dalej. Nikt nie odgarnął śniegu na chodniku, więc buty dzieczyny także przemokly. Dominika widziała, jak starsza pani drży, ale cóż mogła zrobić? Przecież nie zdejmie swojej kurtki i nie poda nieznajomej, bo wtedy, ona sam by zamarzła. A chłopak, ktory jeszcze minute temu stał obok niej gdzieś zniknął. Mimo że dopiero było po 15, to na ulicach świeciło pustkami. Każdywolal siedzieć w domu, niż włóczyć sie po mieście w taką pogodę. Dominika rozsunęla torebkę i wyjęła z niej portfel. Po przeliczeniu pieniędzy doszła do wniosku, że ma 10 zł. Na taksówkę powinna wystarczeć. Dominika jeszcze raz spojrzała na staruszkę, siedzącą na przystanku i poszla do postoju taksowek, który był za rogiem. wsiadła dom jakiegoś czerwonego oplai powiedziała ''Na Makową 3 poproszę''.
Taksówkarz był starszym mężczyzną około 60 o miłym wyrazie twarzy i przyjaznym uśmiechu. Widać, że bardzo dbał o samochód, bo w środku wszystko było starannie wypucowane. Mężczyzna włączył radio, własnie leciała piosenka zespołu O-zone ''Dragostea din dei''. Dominika niebardzo ją lubiła, więc grzecznie poprosiła taksówkarza o zmianę stacji.
- Jak pani sobie zyczy- powiedział mężczyna i przekręcił pokrętło.- Ale mamy dzisiaj mróz, prawda? I do tego jeszcze śnieg zaczął padać. Dzisiaj mówili w telewizji, że ma być w nocy -25 stopni. widać, że prawdziwa zima do nas zawitała.
Dominika nie słuchała. Nie chciała wdawać się w dyskusje z taksówkarzem. Marzyła tylko o tym, by być już w domu i zjeść coś ciepłego.
- Znowu przejazd zamknęty.- powiedział taksówkarz, wyrywając Dominikę z zdaumy.
Dziewczyna popatrzyła się na męzczyzne i powiedziała
- Słucham? Nie usłyszała, co pan mówił przed chwilą.
- Powiedziałem tylko, że przejazd zamknęty.
- A tak, faktycznie znowu zamnknięty.- przyznała Dominika, trochę zawstydzona swoim głupim pytaniem.Taksówkarz najprawdopodobniej nie zwrócił nawet uwagi, że dzieczyna go nie słucha i zacząl opowiadać o swoich synach i żonie.
Niebawem pociąg przejechał i potem wszytsko potoczyło się tam szybko, że nawet Dominika nie zauważyła, jak dojechali na miejsce. Zapłaciła taksówkarzowi, podziękowała i wysiadła...Weszła chwejnym krokiem po schodach i nacisnęła na klamkę. Drzwi były zamnknęte. Dominika szybko wyjęła klucz z torebki i otworzyła zamek. Na lodowce była przyklejona kartka, że mama Dominiki pojechala do fryzjera i wróci pod wieczór. Dominika szybko podgrzała sobie zupę i poszła do pokoju. Łapczywie jedząc włączyła komputer i zaczęla przeglądać pocztę. Bardzo się ucieszyła, widząc, że jej chłopak- Adrian napisał list. Otworzyła wiadomośc i szybko przeczytala. Nagle usta wykręciły się w okropnym grymasie, a w oczach pojawiły łzy...Dominika rzuciła się na łózko wybuchając gwałtowym i histerycznym płaczem. |
|