Strona glówna
•
FAQ
•
Szukaj
•
Użytkownicy
•
Grupy
•
Galerie
•
Rejestracja
•
Profil
•
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
•
Zaloguj
Forum Szalone Forum xD Strona Główna
->
Nasza Twórczość
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
O nas xP
----------------
Powitalnia
Nasza Twórczość
Fotki
Podróże
Szkolne Lata
Girls Zone
----------------
Moda
Uroda
Uczucia
Muzyka
----------------
Zespoły
Top 20
Różne różności
Ogólne
----------------
Internet
Media
Real World
Offtopic
Biblioteka
Cztery Łapy
Czary-mary i spółka z.o.o
Organizacyjne
----------------
O tym forum
Moderatorzy
Regulamin
Grafika
Języki obce
----------------
English zone
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Dżamelii
Wysłany: Nie 23:30, 12 Lut 2006
Temat postu: 6*
Ugh, moja wina! Zapomniałam xD
Ale... Dodaję do końca no xD
Więc ładne komentarze proszę *maślane gały*
Nu xD
Może KIEDYŚ coś zamieszczę... może... może...
Aha, i ten - za skutki uboczne nie odpowiadam.
Huh, najbardziej mi się podoba końcówka ;P
Muah x*
------------
6*
-Parker Samantha?
-Jesteeeeeeeeem.- powiedziała Sam, nie mogąc powstrzymać ziewnięcia.- Przepraszam.
-Sterling Jessica?
Cisza.
-Nie ma Jessici?- zdziwił się Bradley McGee, nauczyciel geografii.- Dziwne…- mruknął pod nosem.- Zawsze była…
W tej chwili drzwi otworzyły się z głośnym hukiem i wpadła przez nie Jess, z trudem łapiąc oddech.
-Przepraszam za spóźnienie panie profesorze!- wyrzuciła z siebie jednym tchem dziewczyna, po czym przeszła na koniec sali i usiadła obok przyjaciółki.- Coś mnie ominęło?- spytała, gdy nauczyciel kończył sprawdzanie listy.
-Nic specjalnego… Charlie dostał tylko kolejną uwagę za walenie gazetą Jima.
-A to spoko.- odetchnęła z ulgą Jess.- Czyli tak jak zwykle.- mruknęła i wyjęła zeszyt na ławkę.
Lekcja przebiegła w miarę spokojnie. Oczywiście były wyjątki, urozmaicenia zajęć powoli stawało się tradycją. Profesor McGee był siwym staruszkiem, lekko przygłuchym i krótkowzrocznym, i często nie widział tego co działo się na końcu sali. Dziewczyny sprytnie to wykorzystywały, czytając czasopisma, malując paznokcie i plotkując. Ale i tak nie miały szans przebić Charliego i spółki, którzy właśnie…
-Panie Douglas! Proszę w tej chwili zejść z ławki i przestać pajacować!- zaskrzeczał nauczyciel.- Was też to się dotyczy!
Charlie przybrał poważną minę i zeskoczył z ławki.
-Ależ oczywiście, proszę pana.- powiedział potulnie, a gdy staruszek się odwrócił pokazał mu środkowy palec i klapnął na krzesło.
Zbiegiem okoliczności on i jego przyjaciel Brian siedzieli przed dziewczynami. Charlie obrócił się i mrugnął do nich.
-Co jest, piękne?- zagadał, przybierając luzacki wyraz twarzy.
-Oh, spadaj.- warknęła Sam.
Chłopak już otwierał usta, ale w tym momencie nauczyciel zawołał go odpowiedzi.
-Nie chcę!- odkrzyknął bezczelnie Charlie.
-Co to znaczy nie chcę?- oburzył się McGee.- Do odpowiedzi!
-Nie chcę!
-Ja też nie chcę!
-No właśnie, więc w czym problem?- powiedział radośnie chłopak.
Jess wydało się, że profesor zaraz wyjdzie z siebie, co się na szczęście nie stało.
-Zbierz swoje rzeczy i idź do dyrektorki.- oznajmił spokojnie, po czym otworzył dziennik na ostatnich stronach i zaczął wpisywać kolejną uwagę.
-Nie radzę… i tak pewno nie dojdzie!- odezwała się Laura Monss znad Cosmopolitanu.- Niech lepiej ktoś z nim pójdzie… ja się zgłaszam na ochotnika.
Od początku roku było widać, że Laura czuje miętę do Charliego.
McGee nie zwrócił na nią uwagi. Z wywieszonym językiem skrobał uwagę, dyktując ją na głos całej klasie.
-Charlie… Douglas… nie chce… iść… do… odpowiedzi… pyskuje… i… zachowuje się… jak… małpa… w… zoo…
Klasa ryknęła śmiechem, a najgłośniej rechotały Jess z Sam, trzymając się za brzuchy.
-Małpa… w zoo!- zachichotała Jessica i spadła z krzesła.
-Bardzo śmieszne.- zauważył kwaśno Charlie, czerwony jak piwonia.- Naprawdę, hahaha. Boki zrywać.
Tym razem to Samantha nie mogła się powstrzymać. Opadła na ławkę i zaczęła bić w nią pięściami, wyjąc ze śmiechu. Reszta klasy zachowywała się podobnie, mało kto został poważny, a Bradley McGee nie robił nic, by uspokoić rozochoconych uczniów.
Na długiej przerwie dziewczyny zasiadły pod swoim ulubionym drzewem i zaczęły omawiać lekcję geografii, a tak dokładniej to starcie Charliego z nauczycielem.
-Dawno się tak nie ubawiłam.- przyznała Jess, wycierając łzy z oczu.- Oj, Douglas na długo to zapamięta…
Sam zachichotała na myśl o minie chłopaka.
-Ooh, tak, na długo … ale przynajmniej dostał nauczkę.- dodała mściwym tonem, i złapała się za kieszeń.- Poczekaj, telefon mi wibruje, muszę odebrać.
Z uśmiechem odeszła parę kroków. Jess obserwowała, jak jej uśmiechnięta twarz przeradza się w kopalnię smutków, by potem z drżącymi wargami wyłączyć telefon i wybuchnąć płaczem. „Oho, coś się stało” pomyślała Jessica, przygryzając wargę.
Samantha usiadła na trawie i zwiesiła głowę. Po chwili otarła łzy z policzków i uśmiechnęła się smutnie.
-Brad wyjeżdża.- poinformowała cicho przyjaciółkę.- Do Niemiec. Na stałe.- jej głos zawiesił się na chwilę.- Powiedział, że chce się ze mną spotkać w piątek… tuż przed wyjazdem do Seattle na lotnisko.- zakończyła i z powrotem zalała się łzami.
***
25 listopad 2005, piątek
Jakby tu zacząć… Mam doła. Chandra jesienna, jak nic. Eh… Tylko się zabić. A myślałam, że nie można już być w gorszym stanie niż jest aktualnie Sam. Biedaczka, Brad(jej chłopak) wyjeżdża i ją zostawia, i teraz będzie musiała jakoś sobie poradzić… i tak już była wystarczająco załamana po zdradzie Kevina. No cóż, jak dla mnie to ona za bardzo się zatraciła w Bradzie. Chociaż… jestem pewna, że i tak nie ma takich problemów jak ja.
Matt… Matt, Matt, Matt. Niby to przez niego wplątałam się w tą aferę z tym gównem, ale to także moja wina… a ostrzegał mnie, prosił… Ooh, a ja głupia byłam! Ale… mimo wszystko nie żałuję tego co zrobiłam, nie żałuję ani jednej chwili spędzonej z nim… Mm, chyba w końcu wiem jak wygląda MIŁOŚĆ…
Jessica zatrzasnęła gwałtownie pamiętnik i pochyliła nad nim głowę. Parę pojedynczych łez spadło na okładkę zeszytu. Dziewczyna poderwała się z łóżka i podbiegła do lustra. Uśmiechnęła się do swojego odbicia.
-Nie będę się zamartwiać, nie ma mowy.- powiedziała cicho.
Zostawiła na stoliku pamiętnik, złapała klucze i wyszła z pokoju. O Samanthę nie musiała się martwić, gdyż ta od dawna tkwiła w ramionach Brada.
***
-Myślałeś, jak to będzie gdy… gdy wyjedziesz?- spytała Sam ledwo dosłyszalnym głosem.
Chłopak przytulił ją mocniej i pocałował delikatnie w czoło.
-Wierzę, że wszystko się jakoś ułoży.- zapewnił dziewczynę i po raz kolejny ją pocałował.- Do głowy sobie nie dopuszczam myśli, że się rozstaniemy…
-Ooh, nawet tak nie mów!- jęknęła Samantha, po czym opróżniła swoją szklaneczkę z cherry.- Mm, pychota.
-Czyżbyś chciała więcej?- domyślił się z uśmiechem Brad i skinął na barmankę.- Julie, jeszcze raz to samo.
-Z wódką i lodem!- dopowiedziała ochrypłym głosem dziewczyna, wtulając twarz w szyję chłopaka.- Uwielbiam ten zapach… to Hugo Boss, prawda?- i nie czekając na odpowiedź pocałowała go głośno w policzek, po czym zachichotała.- Kocham cię, Brad.- mruknęła, gładząc go opuszkami palców po piersi.
-Cherry, z wódką i lodem, proszę.- powiedziała Julie i wręczyła dziewczynie kieliszek pokaźnych rozmiarów.- Coś jeszcze podać?- spytała uprzejmie.
-Dla mnie schłodzone Martini.
Julie odeszła, a Sam opróżniła jednym haustem kieliszek, po czym cicho beknęła i uśmiechnęła się przepraszająco.
-Wybacz mi, kochanie, ale to ten stres… nie mogę sobie wyobrazić naszego rozstania, i muszę jakoś zalać robaka…
Brad spojrzał na nią lekko zdziwiony, ale nic nie powiedział.
Z głośników popłynęła kołysząca muzyka, chłopak wstał i wyciągnął rękę do Sam.
-Zatańczysz?- spytał, a ona kiwnęła głową.
W rytm „I don’t want a miss a thing” grupy Aerosmith przetańczyli całą piosenkę i dwie następne(„My immortal” Evanescense i „With always love You” Whitney Houston). Później usiedli z powrotem, i mocno wtuleni w siebie zaczęli sobie opowiadać swoje najdziwniejsze wybryki.
-Pamiętam, że jak kiedyś byłam mała to zwiałam matce z centrum handlowego i poszłam na plażę.- Sam uśmiechnęła się na samo wspomnienie.- Mama odchodziła od zmysłów, wezwała policję…
-A ty?
-A ja już od paru godzin siedziałam w domu i oglądałam kreskówki!- zaśmiała się Samantha, oblewając się whisky.
-Może przystopujesz z tym alkoholem, co?- spytał z niepokojem Brad, patrząc jak dziewczyna coraz bardziej nie panuje nad swoimi ruchami.
Był spokojny do czasu, ale jak Sam zaczęła się podwalać do jednego z chłopaków, krew w nim zawrzała. Wstał, złapał ją pod łokieć wyprowadził z lokalu.
Zatrzymał się dopiero w połowie drogi do internatu, gdy dziewczyna zaczęła narzekać że bolą ją nogi i chce jej się wymiotować.
-Nie mogę dalej iść.- poskarżyła się i walnęła na pobocze. Położyła się na trawie i zaczęła podśpiewywać jakieś głupoty pod nosem.- Musisz mnie ponieść.- zażądała po paru minutach.
-Proszę cię bardzo.
Chłopak wziął ją na ręce i ruszył dalej. Po kwadransie odstawił dziewczynę pod boczne drzwi do szkoły, postawił ją na ziemi i przytulił mocno.
-Brad…- jęknęła Sam.- Nie odchodź...
-Przecież jeszcze nie idę, skarbie.- powiedział miękko i pocałował ją w czoło.- Jestem przy tobie.
-Nie wyjeżdżaj! Albo zabierz mnie ze sobą! Błagam, powiedz że to nieprawda i że jutro się spotkamy… powiedz, że to prawda.- w tonie jej głosu słychać było nutę nadziei.
-Wybacz mi, Sam… gdyby to ode mnie zależało, to bym tu został, ale… sama rozumiesz…
Dziewczyna się rozpłakała, a Brad pocałował ją na pożegnanie i odszedł, nie oglądając na nią ani razu…
***
-Luke? A co ty tu robisz?- zdziwiła się Jess, gdy zamiast Matta ujrzała jego kumpla.
-Staram się godnie go zastąpić.- odparł złośliwie.- A tak szczerze, to dziś chyba się nie zjawi.- dodał obojętnie i odwrócił się, by odejść.
-JAK TO SIĘ NIE ZJAWI?!!- wrzasnęła Jessica, łapiąc go za kołnierz i ciągnąc z powrotem do siebie.- Co to ma znaczyć? Nie okłamuj mnie tu!- warknęła z błyskiem w oku.
-Nie kłamię, tylko stwierdzam fakty.- zauważył lekceważąco.- I byłbym wdzięczny, gdybyś mnie łaskawie puściła.
Dziewczyna zatrzęsła się z wściekłości i trzasnęła go w policzek. Luke zmrużył oczy i złapał ja za wciąż uniesioną rękę.
-Czy tobie się wydaje, że skoro jesteś dziewczyną Matta to wolno ci wszystko?- syknął, popychając ją lekko.
Niby lekko, ale wystarczyło by się potknęła o wystający kamień i się przewróciła.
Spojrzała na niego oburzona, i spróbowała wstać, ale że się zaplątała w swój bardzo długi szalik okazało się to niemożliwe. Wymamrotała pod nosem parę przekleństw i zaczęła się odplątywać.
-Mógłbyś mi pomóc.- syknęła, patrząc na niego spode łba.
-A niby czemu?- zaśmiał się bezczelnie.
-A niby temu, że chociażby tego wymaga kultura, której ty niestety nie posiadasz.- warknął Matt, wyłaniając się z mroku.
Jessica spojrzała na swojego wybawiciela wzrokiem pełnym uwielbienia i odetchnęła z ulgą.
-Nic ci nie jest?- spytał z obawą w głosie Matt, chwytając ją za rękę i podnosząc ją.
-Niee… tylko kości mnie bolą.- uśmiechnęła się nieznacznie.
Chłopak pochylił się i pocałował ją, a dziewczyna zarzuciła mu ręce na szyję. Oderwali się od siebie po dobrych paru minutach, następnie Matt objął ją i poprowadził wzdłuż jeziora.
Jess nie odzywała się chwilę, po czym z ciekawością spytała:
-Matt… gdzie mnie właściwie prowadzisz?
-Nie mam pojęcia. Idę tam, gdzie mnie nogi niosą. Z tobą u boku mogę zajść wszędzie.- powiedział i pocałował ją w czoło.
-To może chodźmy gdzieś, gdzie można spokojnie wziąć haszysz.- wypaliła, stając nagle w miejscu.
Chłopak obejrzał się na nią i uniósł brwi.
-Jesteś tego pewna?- spytał cicho.- Nie chcę, żebyś potem miała jakieś nieprzyjemności…
-Oh, Matt, daj spokój.- żachnęła się.- Przecież oboje doskonale wiemy, że tego chcę.
Pół godziny później, w pustym mieszkaniu Matta głośno rozbrzmiewał śmiech Jessici, która naćpana haszyszem nie zdawała sobie najmniejszej sprawy z tego co mówi, ani tym bardziej co robi. Kręciła się z kąta w kąt po jego pokoju, co chwilę wychylała za okno i machała do pustej ulicy. Chłopak nie robił nic, by ją powstrzymać, bo sam za dobrze się bawił patrząc na nią.
-Chodź tu do mnie!- zawołał po kwadransie, a następnie złapał ją pod kolana i przyciągnął do siebie.
Jess zachichotała i położyła się na plecach, po czym posłała mu w powietrzu buziaka i mrugnęła. Po chwili usiadła i zdjęła bluzkę, mrucząc pod nosem „Ale tu gorąco”, wskutek czego została w czarnym, koronkowym staniku Victoria’s Secret. Matt aż się zakrztusił, gdy ją tak zobaczył.
-No, dalej, pokaż mi co tam skrywasz pod tą koszulką!- zachichotała, stukając go palcami w pierś.- No, nie ociągaj się…
Chłopak ściągnął t-shirt i ukazał Jessice swoje mięśnie brzucha. Dziewczyna na kolanach podeszła do niego i objęła go jedną ręką za szyję, drugą opierając na jego klatce. Matt uśmiechnął się i pocałował ją w szyję, a Jess zamruczała z rozkoszy i ustami poszukała jego ust. Nic nie mogło teraz zakłócić jej szczęścia. Nic.
***
-Zobaczymy się jutro?- spytał cicho Matt, tuląc do siebie dziewczynę.
-Oczywiście… jutro, pojutrze, zawsze… kiedy tylko chcesz.
-Już nic nas nie rozdzieli.- powiedział i pocałował ją po raz kolejny.
Jessica uśmiechnęła się szeroko, a chłopak westchnął. No cóż, nie mógł nic poradzić że była wciąż na haju.
Pocałowali się na pożegnanie i Jess weszła do szkoły, a Matt odwrócił się i odszedł, myślą będąc przy dziewczynie.
-Jeeess? To tyyyy?- głos Sam rozległ się z ciemnego pokoju, a Jessica mimo woli poczuła rosnący niepokój.
-Sam? Jeszcze nie śpisz?
Nie doczekała się odpowiedzi, bo opróżniona do połowy butelka wymknęła się z dłoni przyjaciółki i rozbiła na podłodze, rozlewając na wykładzinie, jak poznała po zapachu, mieszaninę wódki z Malibu.
-Cholera.- jęknęła, łapiąc się za głowę.
Ostry zapach alkoholu przyprawił ją o mdłości, a w połączeniu z działaniem narkotyku efekt był koszmarny. Pobiegła do łazienki i zwymiotowała do sedesu, wstała, spuściła wodę i wróciła do pokoju, trzymając się ściany.
-Sam, znowu się najebałaś?- jęknęła, padając na łóżko.
Cisza, przerywana chrapaniem. Brak odpowiedzi oznaczał, że Samantha już spała, z głową opartą o stolik.
***
„Jess, spotkajmy się za godzinę, tak gdzie zwykle. Mam Ci do przekazania tragiczną wiadomość. Tylko błagam, nie rób potem żadnego głupstwa... Mandy”
Jessica wpatrywała się jak głupia od dziesięciu minut w ekran telefonu, zastanawiając się o co, do licha, chodzi. „No nic, muszę iść i się dowiedzieć” pomyślała ponuro, po czym podeszła do szafy, wzięła kurtkę i wyszła z pokoju, nie zostawiając żadnej wiadomości dla Samanthy.
-O co chodzi?- spytała, spoglądając na nią z niepokojem.- Coś się stało?
Mandy spojrzała na nią załzawionymi oczami. Postanowiła dłużej nie ukrywać prawdy.
-On... on nie żyje.- wydusiła z siebie, a Jess cofnęła się do tyłu.
-Kto nie żyje? Nie mów tylko że…- urwała, bojąc się odpowiedzi.
-Matt przedawkował.- jęknęła, obróciła i uciekła, nie chcąc dalej rozmawiać z dziewczyną, która opadła na ławkę i ukryła twarz w dłoniach, drżąc na całym ciele.
-Matt…- szepnęła przez łzy.
***
Jessica weszła zapłakana do pokoju, gdzie zastała pijaną przyjaciółkę w otoczeniu tuzina butelek najróżniejszych alkoholów. Spojrzała na nią z obrzydzeniem i podeszła do swojej szafki. Otworzyła pierwszą szufladę i wyjęła z niej małe zawiniątko, po czym rzuciła kurtkę na łóżko i poszła się przebrać do łazienki. Wyszła z niej w czarnych seansach i czarnej welurowej bluzie założonej na stanik.
-Gdzie się wybierasz?- krzyknęła Sam za wychodzącą dziewczyną
-Idę się zabić.- odpowiedziała ponuro Jess i zamknęła drzwi.
Poszła od razu w swój ulubiony zakątek w parku należącym do szkoły. Usiadła na mokrej trawie i podwinęła rękawy. „Skoro mam się zabić, to niech to będzie profesjonalne” pomyślała.
W tym samym czasie David spacerował samotnie parkowymi ścieżkami, zatracając się w ponurych myślach. Od ponad pół godziny wałęsał się bez celu, myśląc bez przerwy o byłej dziewczynie. Wczoraj zerwał z Jennifer, i zamierzał to powiedzieć Jess, ale tej jak na złość nie mógł nigdzie znaleźć.
W końcu postanowił, że dorwie ją chociażby miał pojechać za nią do Europy.
Zatopiony w swoich myślach nie zauważył dziewczyny leżącej na ziemi, potknął się i przeklnął pod nosem. Spojrzał na nią i aż sapnął zaskoczony.
-Jess!- jęknął, widząc w jakim jest stanie.
Nie zareagowała. Obrócił ją na wznak i resztka nadziei w nim odżyła – miała pół przymknięte powieki i wpatrywała się w niego nieprzytomnie. Złapała go za rękę i zakrztusiła się, David spojrzał na jej dłonie i zaklął pod nosem. Z lewego nadgarstka leciała krew, a na zgięciu w łokciu było widać ślady ukłuć. Złapał się za głowę i wziął dziewczynę na ręce, po czym szybko skierował się do internatu.
-Co ja zrobiłem...- szepnął z łzami w oczach.
Dżamelii
Wysłany: Śro 20:56, 25 Sty 2006
Temat postu:
Poison Girl napisał:
Dobre ;)
I tylko jedno ale - po narkotykach ponoć zawsze się pamięta, co się robiło xP
A poza tym - czekam na dalszy ciąg ;)
a skąd ja niby mam to wiedzieć? xP nie brałam nigdy ^^'
Poison Girl
Wysłany: Śro 20:49, 25 Sty 2006
Temat postu:
Dobre ;)
I tylko jedno ale - po narkotykach ponoć zawsze się pamięta, co się robiło xP
A poza tym - czekam na dalszy ciąg ;)
Dżamelii
Wysłany: Śro 17:54, 25 Sty 2006
Temat postu: 5*
Przed chwilą powiedziałam do monitora, że specjalizuję się w pisaniu romansów. I niech ktoś mi tylko spróbuje zaprzeczyć xP
Za słownictwo przepraszam ^^'
5*
-Nie mogę w to uwierzyć.- jęknęła Sam, kręcąc się nerwowo przed salą.- Ten… ten kretyn moim ojcem! W ogóle co on sobie myślał?! Przecież miał tyle okazji, by mi powiedzieć!!! Zachował się jak paskudna, tchórzliwa świnia!!!- oznajmiła wrzaskiem całemu światu, po czym oparła się o ścianę.- I jak ja mam teraz żyć, co? No powiedz mi, jak?
-Nie wiem.- wyszeptała Jess, patrząc na podłogę.- Myślę, że… że powinnaś zrezygnować z zajęć.
-CO?!! Nie żartuj sobie moja droga, to jest naprawdę poważna sytuacja!
-Ja nie żartuję. Albo chociaż poczekać na zmianę nauczyciela. Bo… na pewno zmienią. Po takiej sytuacji nie pozwolą jemu dalej uczyć.
-A ty skąd to wiesz?- spytała nieufnie Samantha, obgryzając z nerwów paznokcie.
-Bo słyszałam, jak moja matka gadała z dyrektorką.
-A… ty patrz, idą.
Obie dziewczyny jak na zawołanie odwróciły głowę w stronę wysypujących się rodziców z klasy. Na końcu wyszły ich mamy, pogrążone w głębokiej dyskusji. Jessica zauważyła, że Kelly Parker była bardzo blada.
-No cóż, chodźmy do nas.- mruknęła Sam.
Złapała przyjaciółkę za rękę, obróciła się i wpadła prosto na Jeremy’ego. Bez słowa spiorunowała go wzrokiem i ominęła w milczeniu.
***
-Wywalili go!- oświadczyła dumnie Sam trzy dni później, wpadając do pokoju i wymachując świstkiem papieru.
Jess w odpowiedzi uśmiechnęła się lekko i z powrotem zabrała się za pisanie smsa do Matta. Od tak dawna się nie widzieli… Samantha widząc nikłe zainteresowanie ze strony przyjaciółki obróciła się i trzasnęła lekko drzwiami. Jessica chyba tego nie zauważyła, bo właśnie pisała godzinę jutrzejszego spotkania z chłopakiem. Wysłała smsa, zatrzasnęła klapkę telefonu i rozejrzała po pokoju. „A niech cię licho!” pomyślała i wzruszyła ramionami. Przebrała się w swoją nową koszulę nocną i wlazła pod kołdrę. Początek listopada zapowiadał się raczej nieciekawie, zważając na kiepską pogodę i przede wszystkim na mnóstwo zadanych prac domowych. No cóż, każdy nauczyciel zachowywał się tak, jakby to jego przedmiot był najważniejszy.
Kiedy Jessica już przysypiała, tuląc do siebie wielkiego misia, do pokoju wpadła(dosłownie) Sam, potykając się o własne nogi. Jess poderwała się z łóżka i zakryła kołdrą, rozglądając się nieprzytomnie dookoła.
-Co jest?- spytała, przeciągając się.- Już ranek?
-Nie, idiotko, tylko ten zboczeniec do kwadratu!!- zawyła Sam, po czym na czworakach doczołgała się do drzwi i zamknęła je na klucz.- Ty wiesz co on zrobił?! Normalnie wracam do nas, co nie, a on mi tu nagle wychodzi zza rogu i wciąga mnie do komórki dla sprzątaczek!!!
-Ale…
-Nie przerywaj mi! Spytał się grzecznie o co mu chodzi, a ten skurwysyn zaczął się do mnie dobierać!!!
-Ale…
-Odepchnęłam go, oczywiście, a gdy jeszcze raz spróbował, to pokazałam mu gdzie jest jego miejsce.
-Ale…
-Ale co?- spytała rozhisteryzowana dziewczyna.
-O kim mówisz?
-O TYM WALNIĘTYM JEREMYM!!!- krzyknęła Sam, wpełzając na łóżko.
Jess błyskawicznie oprzytomniała.
-Zgłosiłaś to?
-Czy ty myślisz że ja nie mam nic innego do roboty tylko zgłaszać że były nauczyciel chce mi coś zrobić? Kobito, wyluzuj!
***
Minęły dwa tygodnie od tego zdarzenia. W szkole wszystko wróciło do normy… no, prawie wszystko. Jessica i Samantha nie zmieniły się ani trochę od pamiętnej wywiadówki. Nadal były tak samo lekkomyślne, i nadal wracały grubo po północy z imprez. Sam z mocno zakrapianych, a Jess ze spotkań z naćpanymi kumplami(co nie oznaczało, że sama była niewinna). I obie spotykały się w tym właśnie czasie ze swoimi chłopakami.
-Co robisz w piątek? Znaczy, dzisiaj??- spytała Jess, malując sobie paznokcie na ciemny fiolet.
-Eee… idę się spotkać z Bradem.- mruknęła, w skupieniu robiąc sobie manicure.- A ty?
-Umówiłam się z Mattem i… i…- przez chwilę szukała właściwego słowa określającego jego znajomych, ale po chwili dała sobie spokój i zrezygnowała.- I z resztą.
-Czy Matt to ten przystojniak, z którym cię widziałam dwa dni temu?- spytała przebiegle Sam, mrużąc z zaciekawieniem oczy.
-Wydało się.- westchnęła dramatycznie Jess i zachichotała.- Tak, to on. Świetny jest, co nie?
-Noo… bardzo męski.- oznajmiła poważnie dziewczyna, z trudem powstrzymując śmiech.- A jaki miał uśmiech…
-Eej!! To mój chłopak! Masz swojego!- zaoponowała Jessica, biorąc się pod boki.- Odwal się od niego!
Sam zarechotała i uśmiechnęła się szeroko, po czym rzuciła w nią znienacka poduszką. Jess usunęła się z toru lotu i pokręciła głową.
-Jesteś niemożliwa.- powiedziała rozbawiona i uśmiechnęła się.- Ale za to właśnie cię kocham!
***
Wieczorem dziewczyny rozstały się pod knajpką, w której Sam umówiła się z Bradem. Jessica poszła dalej, a dziewczyna weszła do środka i rozejrzała się. Niemalże podskoczyła gdy ktoś objął ją w pasie i pocałował w szyję. Obróciła się zaskoczona i ujrzała rozpromienionego Brada.
-Hej.- mruknęła i pocałowała go na powitanie.- Myślałam że jeszcze nie będziesz.
-Ale jestem.- odparł i przyciągnął ją do siebie z błyskiem w oku.- Chodźmy do naszego stolika.
Samantha zachichotała i posłusznie za nim poszła. Zapowiadał się wspaniały wieczór.
-Jeszcze jedną szkocką z lodem i parasolką!- krzyknęła Sam w stronę kelnerki, zataczając się na Brada.- Ale zabawa!- pisnęła, nerwowo podskakując w miejscu.
Miała rację. Dwie godziny temu do lokalu wpadła grupa nastolatków, którzy rozkręcili imprezę do tego stopnia, że nie siedział już nikt. Na barze tańczyły dwie pijane dziewczyny(ktoś nawet zrobił z kijka od mopa prymitywną rurę do tańczenia), wszystkie stoliki zostały wyrzucone na ulicę, a po środku postawiono wielką donicę z rośliną. Nigdy się nie dowiedziano, kto wpadł na taki idiotyczny pomysł.
-Hej, zatańcz ze mną!- krzyknęła Sam do Brada, po czym nie czekając na jego odpowiedź pociągnęła go na parkiet.
Z trudem znalazła wolny kawałek podłogi, a gdy już go odnalazła, obróciła się przodem do chłopaka i zaczęła poruszać biodrami w rytm energicznej muzyki. Pod wpływem alkoholu czuła się o wiele swobodniejsza niż zwykle. Brad chyba też to zauważył, bo uśmiechnął się pod nosem, skinął na jedną z kelnerek i ruszył za Sam, która zdążyła już się oddalić tanecznym, lecz chwiejnym krokiem.
***
Jess po pożegnaniu się z przyjaciółką podążyła na spotkanie z Mattem. Już nie mogła się doczekać na myśl o tym, że znowu będzie mogła zasmakować jego ust… aż się wzdrygnęła na samą myśl. Ostatnie sto metrów pokonała truchtem, by potknąć się o krawężnik i wpaść prosto w ramiona chłopaka.
-Tak na mnie lecisz, że wpadasz w me stęsknione ramiona?- zażartował, po czym wziął dziewczynę na ręce i pocałował.
Jess aż zamruczała ze szczęścia.
-Tak za tobą tęskniłem…- wyszeptał, wpatrując się w nią błyszczącymi oczami.- Nawet nie wiesz jak.
-Ja za tobą też.- powiedziała cicho, a gdy postawił ją na ziemi przytuliła się do niego mocno i zerknęła ponad jego ramieniem.- To chłopacy nie przyszli?- zdziwiła się.- Mandy też nie?
-No wiesz… nie widziałem ich od wczoraj.- wyznał Matt, obejmując ją.- Ale jak gadałem przez telefon z Danielem, to mówili że przyjdą… w każdym razie on z Peterem.
-Aha.- odpowiedziała powoli dziewczyna.- To znaczy, że jesteśmy sami?
-Noo… na razie tak. Chyba że zjawi się naćpany Luke, i popsuje nam całą zabawę.
Jess zaśmiała się cicho i ruszyła z nim do parku.
-… i wtedy matka Sam zemdlała. Mówię ci, były takie jazdy że hoho!- zarechotała dziewczyna, a Matt zawtórował jej swoim miękkim śmiechem.
Oboje byli już po sporej dawce narkotyku, z tą różnicą że Jess uparła się by wziąć jeszcze białą tabletkę nie pytając nawet co to jest. Wpadła na to dopiero po paru minutach, po czym dowiedziała się że wzięła ekstazę. Przez chwilę nie wiedziała co powiedzieć, a następnie zaczęła z zapałem opowiadać historię sprzed dwóch tygodni. Narkotyk dopiero teraz zaczynał działać.
Jess wstała z ławki i przeszła się nad jeziorko(było parę kroków od niej). Kiwała się przez chwilę na brzegu, po czym niewiele myśląc zdjęła buty, skarpetki, płaszcz i bluzę i wskoczyła z dzikim piskiem do wody. Matt poderwał się z miejsca z zamiarem złapania jej za rękę i wyciągnięcia, ale dziewczyna była szybsza. Wbiegła po pasa do wody i zanurkowała, po czym wynurzyła się i zachichotała. Najwyraźniej nie czuła lodowatej wody.
-Jess! Odbiło ci?- spytał z wyrzutem Matt.- Wyłaź w tej chwili! Jeszcze tego brakowało, żebyś się rozłożyła.
-Ale mi wcale nie jest zimno!- krzyknęła rozbawiona, pomachała do niego i uśmiechnęła się radośnie.- No chodź, jest wspaniale!
Chłopak pokręcił głową i klapnął na murawę. Nie mógł zrobić nic, a zachował na tyle zdrowego rozsądku, by nie włazić do wody w połowie listopada. Wiedział, że prędzej czy później Jess wyjdzie z jeziorka. Pokręcił głową i westchnął.
Rzeczywiście, dziewczyna po kwadransie, przemoczona do suchej nitki, trzęsąc się wyczołgała się na brzeg i legła nieruchomo. Matt spojrzał na nią i nie widząc oznak życia pochylił się nad nią i potrząsnął nią gwałtownie.
-Jess? Jess!!
Dziewczyna zakrztusiła się i złapała chłopaka za kurtkę.
-N-nic m-mi nie… nie j-j-jest…- wyjąkała i zakasłała.
-Właśnie widać. Czekaj…- spojrzał na zegarek.- Nie masz nic przeciwko, bym cię zaprowadził do mnie? A zresztą, co ja się będę pytał.- prychnął, po czym zerknął na nią.- Rozbieraj się.
-Słucham?
-Nie marudź!- zagderał.- Nie chcę donieść trupa do mieszkania.
Jess się nie poruszyła.
-Może ja mam to zrobić?
Wystarczyło. Dziewczyna zdjęła bluzkę i spodnie, a chłopak owinął ją w płaszcz, założył jej skarpetki i buty i wziął na ręce.
-Co chcesz zrobić z ciuchami?- spytał.
-Nie wiem… zostaw je.- mruknęła i oparła mu głowę na ramieniu.- Jest mi tak… tak zimno… oh, Matt, nie chcę umrzeć!- powiedziała cicho i załkała.
-Ciii… wszystko będzie dobrze.- szepnął, choć przestraszył się nie na żarty.
Doskonale pamiętał, że sam prawie kiedyś umarł z wyziębienia po jednej ze swoich pierwszych działek. „Kiedy to było...?” zastanowił się, ale kichnięcie Jess przywróciło go do rzeczywistości. Teraz liczyło się tylko jej życie.
***
-Gdzie… Gdzie ja jestem?- spytała nieprzytomnie Jess, rozglądając się po pokoju, w którym się znajdowała. Na pewno to nie była jej sypialnia w internacie.- Matt?- spytała, słysząc jakieś kroki na korytarzu, bo tylko to imię w tej chwili przyszło jej do głowy.
Drzwi się otworzyły i wszedł przez nie chłopak z tacą, na której znajdował się talerz z kanapkami, kubek z gorącą herbatą i jakieś proszki. Dziewczyna aż się oblizała na myśl o kolejnej dawce. Uśmiechnęła się do niego.
-Czy to to, o czym ja myślę?- spytała, po czy, złapała się za głowę.- Auć!... cholera no...
-To są całkowicie normalne proszki przeciwbólowe.- oznajmił spokojnie.- Na twój ból głowy.
-Ooooh… dziękuję.- powiedziała wdzięcznie i przesłała mu w powietrzu buziaka.
-Jak już moja szanowna pacjentka wyzdrowieje, to niech zawoła. Będę tuz za drzwiami.- mruknął i wyszedł.
-MATT!!- krzyknęła Jess, a gdy chłopak wetknął głowę mrugnęła do niego i przywołała machnięciem ręki.- No chodź, co będziesz czekał za drzwiami…
Usiadł obok niej i pocałował ją w czoło, a dziewczyna zabrała się za jedzenie kanapek. Dopiero po śniadaniu odważyła się zadać dręczące ją pytanie.
-Matt… słuchaj... co ja wczoraj wieczorem robiłam?- spytała nieśmiało, bawiąc się jego czarnymi włosami.
Chłopak westchnął głęboko, ale na widok niewinnej minki Jess puściły mu wszystkie tamy. Zaczął jej wszystko opowiadać, ale jak doszedł do tego, gdzie powiedziała że nie chce umierać, spuścił głowę. Jessica przytuliła się niego mocno i pocałowała w policzek.
-Przepraszam za wczoraj.- mruknęła po chwili i spuściła głowę.
-Oh, daj spokój.- żachnął się Matt.- Przecież to nie twoja wina!
-Moja, moja. Mogłam nie brać tej pieprzonej ekstazy...
-Hej, aniołku, przecież żyjesz, a w tej chwili to jest dla mnie najważniejsze.- szepnął czule i przysunął się do niej, po czym ujął jej twarz w swoje dłonie i pocałował.
***
-GDZIEŚ TY SIĘ SZLAJAŁA?!! I JAK TY WYGLĄDASZ?!- krzyknęła Sam na widok wchodzącej Jess.
Dziewczyny rzuciły się sobie w objęcia i zaczęły wrzeszczeć jedna przez drugą. Pierwsza opanowała się Samantha. Podniosła obie ręce w celu uspokojenia przyjaciółki. Udało się.
-Dobra. To może ja pierwsza.- powiedziała i zaczęła opowiadać. Po kwadransie skończyła.- I jak?- spytała, spoglądając niepewnie na Jessicę.
-Hm… dla mnie ta sprawa śmierdzi z daleka.- oznajmiła i uśmiechnęła się szeroko.- Spoko, chyba nie mogło być lepiej w twoim przypadku.- powiedziała wesoło, zacierając ręce.- No, a teraz pozwól, moja droga, że ja opowiem co mi się przydarzyło…
-Ty to zawsze masz jakieś romantyczne przygody!- westchnęła Sam, patrząc z niedowierzaniem na przyjaciółkę.
-Phi, też mi coś. Romantyczna… Prawie się utopiłam w jeziorze! I ty to nazywasz romantyczną przygodą?
-Noo… akurat nie o to mi chodziło.- mruknęła Sam.- Raczej o to, co się wydarzyło dziś rano…
-Aah, too… a to spoko.
Dziewczyny uśmiechnęły się do siebie, po czym przebrały w piżamy i poszły pownerwiać chłopaków.
Dziewoocha
Wysłany: Śro 17:34, 25 Sty 2006
Temat postu:
Omdlenia - łooo ^^ jak w prawdziwej telenoweli ^^
Dalej chcemy, dalej
Poison Girl
Wysłany: Śro 16:45, 25 Sty 2006
Temat postu:
Ach, dobre ^^
Dalej proszę xD
Dżamelii
Wysłany: Śro 16:00, 25 Sty 2006
Temat postu: 4*
4*
-Sam, co się z tobą dzieje?- rozległ się gderliwy głos tuż nad uchem dziewczyny.- Ja rozumiem, że masz dużo nauki, ale bez przesady!
Wbiła w niego wzrok nie ukrywając wściekłości, wstała, wyprostowała się i z możliwie największą godnością, na jaką ją było stać, wypaliła:
-Mam dosyć. Rezygnuję.
Jeremy spojrzał na nią zdumiony.
-Nie możesz!- powiedział głosem przypominającym pisk myszy.- Jesteś moją najlepszą sprinterką! Nie możesz tak po prostu zrezygnować w przeddzień zawodów! Ja... ja ci zabraniam!
-Daj mi wreszcie spokój!- wrzasnęła, po czym potykając się ruszyła do szatni.
Miała dość Jeremy’ego, miała dość jego rad i jego pochwaleń. I tak czuła się paskudnie, kac dawał o sobie znać, a tu jeszcze ten nadęty wuefista jej rozkazywał... Otrząsnęła się, po czym pośpiesznie przebrała w dzienne ciuchy i pod salą gimnastyczną poczekała na Jessicę.
-Bardzo się wściekał?- spytała przyjaciółki, gdy ta kwadrans później pojawiła się w drzwiach.
-Niee... Pomamrotał pod nosem i się uspokoił, ale jakiś taki dziwny się zrobił... Aha, no i teraz, skoro ani ty, ani ja nie jesteśmy w drużynie, to te Tailor zostały numerami jeden.
Samantha pokręciła głową i ruszyła pod klasę od plastyki. Oda dawna te zajęcia były ich ulubionymi, poza tym prowadziła je wystrzałowa babka w średnim wieku. Ubierała się jak nastolatka, włosy miała krótko ścięte i ciągle powtarzała, że jak jeszcze ktoś powie do niej „pani profesor”, „proszę pani” lub „pani Watson”, to wystrzeli go w kosmos. Kazała do siebie mówić po imieniu, Patricia, lub po prostu Patty.
***
-Patty, co mam zrobić jeśli zamiast tego... no... tego bociana wychodzi mi jeszcze dziwniejszy kształt?- spytała Jess, podnosząc do góry bryłę nieokreślonego kształtu.
Była lekcja origami, tak wrazie czego.
Nauczycielka wzięła od dziewczyny „to coś” i przyjrzała mu się dokładniej.
-O żesz ty... a to cholera mała!- mruknęła po nosem, a i tak usłyszała ją cała klasa. Popukała w bryłę i podrapała się po nosie.- A niech to szlag trafi! No trudno, kochana, nic się nie stało, choć po bliższych oględzinach stwierdzam, że jest to bardzo podobne do goryla.
Jessica zachichotała, a cała klasa wybuchnęła śmiechem. Dziewczyny uwielbiały Patty właśnie za to podejście do życia. Nie przejmowała się niczym i żyła chwilą, tak jak one zresztą.
-Ale będą jazdy jak dadzą nam ją na wychowawczynię.- szepnęła rozbawiona Sam.
-Taa...- Jess rozmarzyła się na chwilę.- O tak, tego drewniaka Petersona już dawno powinni zakopać...
Zachichotały bezgłośnie i zabrały się za tworzenie kolejnego zwierzaka, żurawia. Jessice tym razem wyszedł bocian.
***
-Patty jest świetna!- powiedziała Sam, obżerając się chipsami.
W tej chwili zadzwonił telefon Jess, dziewczyna przeprosiła przyjaciółkę i pobiegła go odebrać.
-Taak?
-Jak tam?- usłyszała głos Matta.- Tęskniłem za tobą.- powiedział, nie dając jej szansy na odpowiedź.
-Ja za tobą też.- wymruczała, patrząc w przestrzeń i wyobrażając sobie piękne oczy chłopaka.- Słuchaj, czy my...
-Jess, możemy się jutro spotkać?- spytał, przerywając jej wypowiedź.
-Jak najbardziej.- bąknęła.- A... a będziesz miał?...
-Skarbie, dla ciebie zawsze.- szepnął, po czym się rozłączył.
Dziewczyna z delikatnym uśmiechem na twarzy wróciła do Samanthy. Oczywiście jej uwadze nie umknęło to, że Jessica jest lekko rozkojarzona. Uśmiechnęła się szeroko i położyła swoją dłoń na dłoni przyjaciółki.
-Kto to był? Mów, umieram z ciekawości!- pisnęła.
-Chłopak. Nie mój. Znaczy, jeszcze nie mój. Znajomy z klubu.- odparła, sięgając po żelkę.- To co, masowa wyżerka między lekcjami?- spytała, po czym nie czekając na odpowiedź wyjęła z torby dużą paczkę ciastek.
Sam zachichotała.
***
Jessica dopiero od dwóch minut była świadoma, że za pół godziny jest umówiona z Mattem. Pośpiesznie nałożyła delikatny makijaż, wcisnęła portmonetkę do kieszeni, złapała komórkę i wybiegła z pokoju, nie zawracając sobie głowy zamykaniem drzwi. W końcu Sam jeszcze nie wyszła.
-Heej.- mruknęła, całując Matta na powitanie w policzek.
Ten uśmiechnął się lekko, przyciągnął ją do siebie i pocałował ją w usta. Jess przytuliła się do niego, po czym weszli do klubu, by poznać kolegów i koleżanki chłopaka.
-To.- powiedział, zamaszyście wskazując małą grupkę osób ręką.- Są moi znajomi. Peter, Mandy, Daniel i Luke. A to moja dziewczyna, Jessica.- przedstawił ją, a Jess mimo woli poczuła przechodzące ją po całym ciele dreszcze
-Nowa?- spytał rzeczowym tonem Luke, lustrując ją taksującym spojrzeniem.
Matt pokiwał głową, a Daniel i Peter zaczęli zasypywać pytaniami dziewczynę. Tylko Mandy siedziała cicho, patrząc na nią krzywo, i Luke, pożerając ją wzrokiem. Jessica świetnie się czuła w tym towarzystwie, i gdy parę godzin później Matt ją odprowadzał, powiedziała mu to. W odpowiedzi zaśmiał się, a Jess spojrzała na niego krzywo.
-Z czego się tak rechoczesz, co?- burknęła, odsuwając się od niego.
-Ah, nie, nic... po prostu... zastanów się nad swoją opinią, dobrze?- kiwnęła głową, a Matt objął ją ramieniem.
Po chwili stanął pośrodku drogi, obrócił dziewczynę i zaczął ją całować. Jess zarzuciła mu ręce na szyję i odwzajemniła pocałunek. Stali tam i stali, a w końcu niewiadomo skąd nadjechała wielka ciężarówka. Oślepieni światłem z reflektorów nic nie widzieli, aż wreszcie Jessica skoczyła po rozum do głowy i w ostatniej chwili popchnęła Matta i sama uskoczyła przed gigantycznym pojazdem.
-Uratowałaś mi życie.- wyszeptał parę minut później, gdy wciąż leżeli w głębokim rowie(taa... nie ma co, bardzo romantyczna sceneria =]).
-Sobie zresztą też.- mruknęła roztrzęsionym głosem, odgarniając włosy z czoła.
Wciąż nie mogła się pozbierać.
-Słuchaj...- zaczął, a ona spojrzała na niego wyczekująco.- Chcesz?...
Nawet nie musiał kończyć. W mig pojęła, o co chodzi.
-I jak?- spytał troskliwie parę minut później.- Już ci lepiej?
-Pewnie.- mruknęła, podnosząc się do pozycji siedzącej.- Czuję się taka... taka... taka wyluzowana...
Matt zaśmiał się cicho i pocałował dziewczynę, a Jess oparła mu delikatnie dłonie na klatce. Ciągle siedzieli w tym rowie. W końcu odsunęli się od siebie, wstali, wyszli z niego i ruszyli do internatu.
Przed drzwiami(bocznymi, oczywiście) pocałowali się jeszcze raz, po czym Matt wsunął jej do ręki małe zawiniątko, mrugnął i odszedł. Jessica patrzyła za nim jeszcze dobrą chwilę, potem ocknęła się i weszła do budynku. Głęboko w pamięci utrwaliła dzisiejszy wieczór.
***
Natomiast Samantha wyjątkowo nie spotkała się z Bradem w klubie. Umówiła się z nim przy wejściu do parku, ponieważ chłopak powiedział jej przez telefon, że chce z nią spędzić wieczór w mniej tłocznym miejscu. Dziewczynie ten pomysł bardzo przypadł do gustu, z racji tego iż miała już lekko dosyć znanego klubu.
-Gdzie idziemy?- spytała, gdy chłopak poprowadził ją cichą uliczką w stronę centrum miasteczka.
-Pomyślałem, że w ramach wyjątku moglibyśmy pójść do pizzeri.- zaproponował, a Sam raźnie się zgodziła.
Po kwadransie spaceru(baaaardzo romantycznego) weszli do lokalu, usiedli w rogu przy jedynym wolnym stoliku, po czym złożyli zamówienie przystojnemu kelnerowi(oj, Sam ma chyba do takich pecha).
-Prosimy średnią hawajską, na puszystym cieście z podwójnym serem.
-Oczywiście. Coś do picia?- spytał, patrząc na dziewczynę nęcącym wzrokiem(a trzeba zaznaczyć, że miał piękne brązowe oczy).
-Dwie cole.- powiedziała, nie zwracając najmniejszej uwagi na jego zaloty.- Z lodem.- dodała.
Kelner odszedł, a Samantha westchnęła i wywróciła oczami.
-Nienawidzę takich typów.- mruknęła do Brada, trącając go stopą.- Wydaje im się, że mogą wyrwać każdą laskę, jaka znajdzie się w pobliżu.
-Taa... szczególnie ich kręcą takie piękności jak ty.- szepnął, biorąc ją za rękę.
Sam uśmiechnęła się.
Pośpiesznie zjedli swoją pizzę, i nie narażając się na namolne zachowanie kelnera szybko opuścili lokal. Poszli na długi spacer po parku, a gdy doszli do przepływającego strumyka, położyli się na trawie, twarzami do wody. Zaczęli rozmawiać.
-Wiesz... jak cię zobaczyłem, to myślałem że wpadłem do nieba.- powiedział cicho Brad, patrząc w gwiazdy.
-Mm.- mruknęła Sam, przysuwając się do niego nieznacznie.
-Czy są jakieś szanse, że będziesz moją dziewczyną?- spytał ledwo dosłyszalnie.
Samantha w odpowiedzi pochyliła się nad nim i pocałowała go.
-Myślę, że to znaczyło tak.- wymamrotał, po czym przyciągnął ją do siebie i odwzajemnił pocałunek.
***
-Nie gadaj!- wykrzyknęła Jessica, patrząc z niedowierzaniem na przyjaciółkę.- Tak po prostu go pocałowałaś?
-Oj, czepiasz się… no bo tak słodko wyglądał… a niby co miałam zrobić? Strzelić go z plaskacza?- jęknęła Sam, wpatrując się w jego zdjęcie w telefonie.- Zresztą, jest taki czuły… Zupełnie niepodobny do Kev… argh… do sama wiesz kogo.
Jess pokręciła głową.
-Eh, ty babo…- westchnęła rozbawiona.- Każdego faceta okręcisz sobie wokół palca!
Sam rzuciła w przyjaciółkę poduszkę i wymamrotała niecenzuralne słowa pod nosem.
***
-Czasami wydaje mi się, że skądś znam tego faceta, i że on też mnie zna. Nawet bardzo dobrze zna.- poskarżyła się Samantha matce, spacerując z nią po parku.
Trzeba zaznaczyć, że był dzień szkolnej wywiadówki, i Sam wyciągnęła mamę na przechadzkę, by w skrócie opowiedzieć jej co się wydarzyło przez te dwa miesiące rozłąki. Oczywiście pomijając te najważniejsze wydarzenia.
-Kochanie, nie możesz tak go osądzać. Pamiętasz, co ci wiecznie powtarzam? Że nie powinnaś ludzi osądzać po ich wyglądzie ani zachowaniu, jeśli ich nie znasz.
-Tak, wiem.- odpowiedziała kwaśno dziewczyna, malując usta nowym brzoskwiniowym błyszczykiem.
-No właśnie. I zostańmy przy tej wersji, dobrze?- spytała, przytulając ją.
Sam wymamrotała coś pod nosem, a Kelly wzięła to za odpowiedź twierdzącą. Z uśmiechem objęła córkę i powoli skierowała się z powrotem w stronę szkoły, by nie spóźnić się na zebranie.
-Nienawidzę takich spotkań.- mruknęła Jess do Sam, pisząc jednocześnie smsa do Matta.- Jakby nie mogli nam tego darować.
-Mm.
Samantha również nie tryskała energią. Wiedziała, że ma przyjść Jeremy, i nie była z tego powodu zadowolona. Zwykle z zielonych oczu dziewczyny emanowała radość, lecz tym razem były przygaszone i smutne. Od pół godziny nie wydobyła z siebie żadnego dłuższego „zdania” niż ‘mm’.
-Czy ty mnie w ogóle słuchasz?- spytała ze złością Jess.
Sam podniosła nieprzytomnie głowę i spojrzała na nią pytająco, po czym ponownie wbiła wzrok w drzwi, które właśnie w tym momencie się otworzyły i wszedł przez nie zdyszany Jeremy.
-Przepraszam, ale miałem sprawę…
Urwał, dostrzegając mamę Samanthy, która błyskawicznie poderwała się z krzesła i zbladła.
-Kelly?- powiedział z niedowierzaniem, cofając się o krok.
-Mamo?- spytała Sam, patrząc to na nią, to na niego.- Mamo, o co tu chodzi?! Mamo!!- krzyknęła, bo w tej chwili Kelly oparła się o ścianę i osunęła bezwiednie na podłogę. Zemdlała.
Poison Girl
Wysłany: Śro 15:49, 25 Sty 2006
Temat postu:
O, Luthien, jak miło xD
I co, podobały się? ^^
<wiem, wiem - off xD>
Apology
Wysłany: Śro 11:49, 25 Sty 2006
Temat postu:
Jestem troche zbita z tropu, bo przeczytalam właśnie 15 opowiadań poison xD
Ale nie martw sie, nie wiem o co biega, ale i tak jest cool...
Truskawkowy Potwór
Wysłany: Śro 9:18, 25 Sty 2006
Temat postu:
Poison Girl napisał:
Nie kapuję na przykład, skąd tam się wziął Kevin i dlaczego to z nim chodziła Samantha, a nie z Tomem, tak jak wcześniej xP
Nu ja też xD Jak w brazylijskiej telenoweli^^
Ale i tak świetne jest xD [/color]
Poison Girl
Wysłany: Śro 8:57, 25 Sty 2006
Temat postu:
Fajne, fajne ^^
Ale wiesz, co Ci powiem?
Za dużo już tych osób naraz, zaczynam się gubić xD
Nie kapuję na przykład, skąd tam się wziął Kevin i dlaczego to z nim chodziła Samantha, a nie z Tomem, tak jak wcześniej xP
Dżamelii
Wysłany: Wto 20:45, 24 Sty 2006
Temat postu: 3*
Niach niach macie :]
To teraz idę czytać opowa Pojzyyn ^^'
3*
-Jess?
Sam weszła wieczorem do pokoju, w którym panowała niecodzienna cisza. Zazwyczaj pierwsze co się słyszało to głośno puszczoną, popularną muzykę, a tu... Wzdrygnęła się i zapaliła światło, po czym wrzasnęła przeraźliwie i podbiegła do leżącej nieruchomo Jessici przy stoliku z telefonem. Dziewczyna jedną ręką wykręciła numer gabinetu pielęgniarki, a drugą sprawdziła puls przyjaciółce.
-Tu Elizabeth Swalltace, wasza pielę...
-TO NAGŁY PRZYPADEK, PROSZĘ PANI PROSZĘ SZYBKO PRZYJŚĆ DO POKOJU 136!!!- wydarła się w słuchawkę, odłożyła ją po czym odetchnęła i pognała do łazienki.
Zmoczyła cały ręcznik, następnie wróciła do nieprzytomnej Jessici i położyła jej na czole. To tyle, co mogła dla niej zrobić. Nie miała pojęcia, co dalej. Mogła tylko czekać na pielęgniarkę, która niedługo potem wpadła zdyszana do pokoju, omiotła go wzrokiem(porządku, oczywiście, to nie miały) i dopadła do dziewczyn.
-A jej co się stało?- spytała zdziwiona, mierząc jej puls.
-Nie mam pojęcia , jak wróciłam to leżała nieprzytomna. Aha, i dzisiaj rano bardzo źle się czuła, nie wiem, może zemdlała jak chciała zadzwonić do pani?
-To bardzo możliwe...- Elizabeth zastanowiła się chwilę.- Znasz może jakiegoś chłopaka, który by ją przeniósł do naszego szpitala?
-Ooh, tak! Chwileczkę!- powiedziała i wykręciła numer 111.
Jeden sygnał, drugi, trzeci... W końcu po piątym odebrał David.
-Taak?...
-TY MI TU NIE MÓW ”TAAK” JAK JAKAŚ MARNA LADACZNICA, TYLKO PRZYŁAŹ W TEJ CHWILI!!! Twoja dziewczyna musi być natychmiast przeniesiona do szpitala, więc z łaski swojej RUSZ SIĘ!!!- trzasnęła słuchawką.- My to tak zawsze.- odpowiedziała spokojnie na pytający wzrok pielęgniarki.
Po minucie do pokoju wpadł nie David, lecz... Tom.
-A ty tu czego?- zdziwiła się Sam.- Miał przyjść Dave, nie ty.
-No tak, ale mnie przysłał. Podobno coś się stało Jessice?- skierował pytanie do Elizabeth.
-Trzeba ją przenieść, a nie miałyśmy jak, więc Samantha zatelefonowała po chłopaka... znaczy się, widzę po ciebie... Sam!- krzyknęła, bo w tejże chwili dziewczyna wybiegła trzaskając drzwiami.
Za cel obrała sobie pokój numer 111. Wpadła tam jak strzała, szukając Davida, i znalazła go w objęciach...
-Cześć Sam!- zaszczebiotała Jenny ze złośliwym uśmiechem.- Fajna imprezka, nie? Chcesz się przyłączyć?
Ani słowem nie wspomniała o tym, że parę chwil temu wszyscy tu obecni słyszeli jak się wydzierała na Davida.
Jednak Samantha nie słuchała jej. Najpierw wpatrywała się z odrazą w chłopaka przyjaciółki, nie powiedziawszy nawet słowa, a potem... potem... potem spojrzała na drugie łóżko, i aż złapała się ściany. Kevin. Amanda. Roześmiani. Razem. Nie mogła uwierzyć, że widzi go z tą dziewczyną! Zresztą, chłopak teraz wyglądał na mocno zmieszanego. Bardzo mocno zmieszanego.
-Eee... Sam, ja ci wszystko wytłumaczę...- zaczął niepewnie, wstając.
Podszedł do niej, ale ona spoliczkowała go z całej siły i odepchnęła, cofając się do wyjścia.
-A ja cię kochałam.- wyszeptała przez łzy, po czym wybiegła z pokoju trzaskając drzwiami.
***
-A ja myślałam, że mu na mnie zależy!- wyszlochała Sam w ramię Brada, wysokiego zielonookiego blondyna.- A ja głupia byłam, że wcześniej tego nie zauważyłam!
-Ciii... Nie płacz już...
Samantha od godziny siedziała w pamiętnym klubie, a że piętnaście minut temu dosiadł się do niej Brad(chłopak którego razem z Jessicą poznały wczoraj), to opowiedziała mu całe dzisiejsze zdarzenie. Pod koniec nie wytrzymała i zalała się łzami, a w danej chwili była właśnie przez niego pocieszana.
-Nie możesz przez niego ryczeć, maleńka...- powiedział ciepło.- Przecież świat się na nim nie kończy...
Uśmiechnęła się do niego poprzez łzy.
-Fajnie jest wiedzieć, że jest ktoś kto może cię pocieszyć w każdej chwili.- szepnęła i przytuliła się do niego mocniej.
Przez moment czuła jego palce błądzące w okolicy bioder, ale ze względu na lekkie odurzenie drinkami i dymem z papierosów nie zwróciła na to najmniejszej uwagi. Chwilę potem całowała się z nim na jednej z wielu kanap w knajpce, tyle że ich była ustawiona w ciemnym, przytulnym kącie.
-Nie powinnam tego robić.- wymamrotała parę minut później.
-Daj spokój, oboje tego chcieliśmy.- uspokoił ją Brad, po czym na potwierdzenie swoich słów pocałował ją jeszcze raz.
Samantha zaśmiała się cicho i wstała powoli, chwiejąc się lekko. Złapała się ściany i oparła o nią.
-Chyba powinnam wracać.- bąknęła, patrząc nieprzytomnie na wielki zegar.- Jutro znowu będę niewyspana!
-Odprowadzę cię.- powiedział, a był o wiele bardziej trzeźwy niż ona.- Jeszcze ci się stanie krzywda!
-Taa... Chyba masz rację.
***
-Zobaczymy się jutro?
-Nie wiem... może za dwa dni, bo chcę sobie zrobić dzień wolny od picia...
-Ok., to zadzwonię do ciebie.- powiedział i na do widzenia pocałował delikatnie dziewczynę.
Samantha uśmiechnęła się i w podskokach ruszyła do pokoju, a trzeba zaznaczyć, że wpadła na ścianę zaledwie trzy razy!
Zważając na to, że Jessica pozostała w szkolnym szpitalu, to była sama na noc. Włączyła swoją ulubioną płytę 50 Centa ”The Massacre” i poszła wziąć prysznic. Po pół godzinie, nie myśląc nawet o odrabianiu lekcji, nastawiła budzik na 5:30 i poszła spać. Tak po prostu.
***
-Panno Parker? Panno Parker!!!
Samantha podniosła głowę i spojrzała nieprzytomnie na profesora. Od pół godziny w ogóle nie uczestniczyła w lekcji, bezgranicznie oddając się myśleniu o Bradzie. Gdzieś miała wzory chemiczne, natomiast cały jej obraz przed oczami zajmował portret nowo poznanego chłopaka, z którym wczoraj wytańczyła się za wszystkie czasy w miejscowym klubie.
-Tak, panie profesorze?- spytała potulnie, bojąc się reakcji surowego nauczyciela.
-Zadałem ci pytanie, panno Parker. Czy możesz mi na nie w tej chwili odpowiedzieć?
Sam wymamrotała coś pod nosem, poczuła że się czerwieni i że w kącikach oczu zbierają jej się łzy.
-Chyba nie dosłyszałem...
-Nie słuchałam pana.- powiedziała ze złością dziewczyna, wbijając paznokcie w dłonie. W tej chwili miała szczerą ochotę wylać nauczycielowi na głowę garnek wrzącego oleju.
-Ajajaj... Czyli nieuważanie na lekcji, tak?- ucieszył się Bob Stanfield, najbardziej wredny profesor w szkole.- No cóż, panno Parker, wydaje mi się, że ostatnio opuściłaś się w nauce, czyż nie?
Sam spuściła głowę, czując na sobie wzrok całej klasy. Cóż... Nie było to zbyt przyjemne uczucie. Z trudem dotrwała do końca, lekcji, upokorzenie na oczach kolegów i koleżanek nie dawało dziewczynie spokoju. Po zajęciach od razu pobiegła odwiedzić Jessicę, a tak właściwie to pomóc jej w przejściu do ich wspólnego pokoju.
-Hej kochanie, już jestem!- zawołała i na powitanie uściskała mocno przyjaciółkę.- To co? Zbieramy się?- zapytała radośnie.
Jess pokiwała smętnie głową i wstała z łóżka. Sam jakoś tak dziwnie się poczuła, gdy zobaczyła ją w takim stanie, ale postanowiła że spyta się dopiero w pokoju.
***
-Wiesz, Jess, ja mam takie pytanko... Mogę?
-Co?... Tak, pewnie.- odparła nieprzytomnie.
-Coś ty taka smutna? Przecież wszystko jest w porządku, no nie? Chyba nic gorszego się nie wydarzyło, prawda?
Jessica nie odpowiedziała. Zagryzła dolną wargę, i chociaż czuła potrzebę wygadaniu się komuś, to... ”Nie” pomyślała twardo, ”Tym razem nie będę płaczącą nastolatką z powodu chłopaka”. Spojrzała na Samanthę możliwie opanowanym wyrazem twarzy, i wszelkie postanowienia diabli wzięli. Z miejsca zalała się łzami.
***
15 październik 2005, sobota
Z dnia na dzień coraz bardziej się oddalam od Davida. No cóż... w sumie to on wybrał taką ścieżkę. Swoją ścieżkę losu. Ale jak go widzę z tą lafiryndą Tailor, to aż ból za serce ściska. Chociaż już teraz powinnam wiedzieć, iż szanse żeby on do mnie powrócił są równe zera. Miałam szansę, ale najwyraźniej jej nie wykorzystałam. Zastanawiam się, czy dobrze zrobiłam zakochując się w takim chłopaku, co uczucia dziewczyny ma za nic.
Samantha, z tego co wiem, już rozstała się z Kevinem. A wiem, że bardzo go kocha. Lub kochała. No cóż, życie lubi się nami bawić. Teraz jest ze swoim nowym chłopakiem Bradem w klubie, tym co zawsze. Od tygodnia tam zaglądamy, i jest to całkiem fajny lokal.
Wracając do Sam, to strasznie się rozpiła. Z każdego spotkania z Bradem wraca napruta jak bania, a wydaje mi się że z dnia na dzień jest coraz gorzej. Dziwię się że ma jeszcze siłę biegać 100 i 200 metrów, nie mówiąc już o tym że nie przyłapał jej żaden z nauczycieli!
Natomiast ja nie gustuję w alkoholu. Co prawda, przedwczoraj trochę się upiłam, ale nie tak jak Sam. Musiałam ją podtrzymywać, żeby nie potoczyła się do jakiegoś rowu. Ehh... jak tak dalej pójdzie, to wyląduje na odwyku.
Hmm. Alkoholu w gigantycznej ilości nie tknę, ale haszysz... to inna bajka. Poznałam fajnego dilera, nazywa się Matt i ma dwadzieścia lat. Czarne włosy, ciemnoniebieskie oczy i ten uśmiech... O rany, trafiło mnie. Poznałam go dwa dni temu, jak Sam zaczęła sprośnie tańczyć przed Bradem. Wyszłam na zewnątrz, bo mi się wstyd za nią zrobiło, i na niego wpadłam. O boże... złapał mnie i tak po prostu zaproponował spacer. Zmieszałam się trochę, ale powiedział że nie jest jednym z tych zboczeńców koczujących pod klubem na napite panienki. Poczułam że się czerwienię, no ale dobra, w sumie to nic złego taki spacer, no nie? I to na dodatek z takim przystojniakiem. Co z tego, że starszy. Brad jest o cztery lata starszy od Sam.
Ah, ten spacer. No więc... Poszliśmy do parku, i zaistniała taka dziwna sytuacja... no bo zapytałam czym się zajmuje. Odpowiedział że jest dilerem narkotyków. Zatkało mnie. Po chwili chciałam gdzieś zwiać, no ale nie mogłam tak go zostawić. Musiał zauważyć że jestem taka trochę przestraszona, bo powiedział że nie muszę się jego obawiać i że nie będzie mnie do niczego zmuszał. A potem... potem... Nachylił się i mnie pocałował. Mruuu... Jak on dobrze całuje! O wiele lepiej od Davida.
Ale... muszę przyznać, że zaintrygowało mnie to, że jest dilerem. I wtedy odezwało się to moje lekkomyślne ja. Powiedziałam, że chcę spróbować.
Wydaje mi się, że nie wierzył w to co usłyszał. Ale spełnił moją prośbę. Z jednej strony wydaje mi się że to była głupota, jednakże skoro Sam może się upijać w nieskończoność, to ja mogę robić TO. Nikt mi przecież nie zabroni. Oprócz mnie samej, tyle że ja... hm, wciągnęło mnie.
Matt dzwonił i wczoraj, i dzisiaj. Chce się ze mną spotkać, poza tym powiedział(tu cytuję!): „... że tak pięknej i wyjątkowej dziewczyny jeszcze nie spotkał.” No i jak go tu nie lubić? Tęsknię za nim. Nawet bardzo. Cholera no.
Ale fakt, jest boski. Z wyglądu nawet powiedziałbym że to model. Tylko to zajęcie... No trudno. I tak jest cudowny.
***
Jessica spojrzała na zegarek i pokręciła niecierpliwie głową. Od pół godziny czekała na Sam, i od pół godziny cholernie się o nią niepokoiła. Przyjaciółka zawsze wiedziała gdzie jest granica imprezowania, ale tym razem najwyraźniej się zapędziła. Westchnęła głęboko.
Godzinę później drzwi wreszcie się otworzyły i wtoczyła się przez nie Samantha.
-No wreszcie! Gdzieś ty była?- spytała wściekła Jess.
-Kto? Jaa?...- Sam była zbyt pijana, żeby cokolwiek kojarzyć.
-A niby kto? Święty Mikołaj?- odparła ze złością dziewczyna, wchodząc pod kołdrę.- Aha, i na mnie nie licz. Masz sama się doprowadzić do stanu używalnego i pójść spać.
Z tymi słowami zgasiła swoją lampkę nocną i obróciła na drugi bok. Po paru minutach już spała.
Apology
Wysłany: Wto 17:51, 24 Sty 2006
Temat postu:
Oo...
Piwko sie pije tym razem? Niegrzeczna ta Sam^^
A ty nev, co tu powiedzieć...
Dobrze jest xD
Claire
Wysłany: Wto 16:37, 24 Sty 2006
Temat postu:
Taak. Zdolniacha jesteś nie ma co
. Tam opowieść jest świetna
.
Dziewoocha
Wysłany: Wto 15:26, 24 Sty 2006
Temat postu:
Jestem nienormalna ale na słowo "podwalają" zawsze wybucham smiechem
A ta częśc dobraa
Ja ci to mówie codziennie ale - Masz babo talent, oj masz
Dorothea
Wysłany: Wto 14:35, 24 Sty 2006
Temat postu:
naprawde fajne,masz talent nav
Frozen
Wysłany: Wto 13:24, 24 Sty 2006
Temat postu:
Naprawdę fajne ;]
Masz talent xD
Poison Girl
Wysłany: Wto 9:38, 24 Sty 2006
Temat postu:
Dobreee ^^
Huh, to faktycznie się porządnie musiały spić... xD
Dżamelii
Wysłany: Wto 1:05, 24 Sty 2006
Temat postu: 2*
A macie :]
Tylko ostrzegam, że treści między pierwszą częścią nie ma. Bo? Licho wie ;) A tak mówiąc serio, to nie mam jej na kompie. No, ale nie jest źle ^^'
2*
Następnego dnia rano dziewczyny były niewyspane, ale szybki prysznic i makijaż zatuszował ich zmęczenia. Na pierwszych lekcjach nic ciekawego się nie działo, oprócz tego że zdążyły się dowiedzieć, iż są w tej samej klasie co Suzy(Jess jęknęła teatralnie), i że będą rekrutacje do szkolnej drużyny sportowej(przyjaciółki spojrzały po sobie porozumiewawczo – uwielbiały grać w siatkę i biegać). Po zajęciach spotkały się z chłopakami i poszli w czwórkę na spacer do parku.
-Ale lipa, że nie jesteśmy w tej samej klasie.- powiedział Dave, obejmując Jess.
-Noo... masz rację.- zgodziła się dziewczyna.
-A ja żałuję, że Kevin nie jest w naszym wieku.- jęknęła Sam, przytulając się do swojego chłopaka.
-Ciesz się, że w ogóle chodzi z nami do szkoły.- ofuknęła ją Jessica, ale cała czwórka wybuchnęła śmiechem.
Spacerowali jeszcze po parku dwie godziny, a potem, chcąc nie chcąc, Sam i Jess poszły odrabiać lekcje.
-Ale cham z tego Petersona.- wyraziła się Samantha o nauczycielu matematyki.- Tyle zadawać w pierwszym dniu!
Jessica nic nie odpowiedziała, tylko naskrobała wynik ćwiczenia i zatrzasnęła triumfalnie zeszyt.
-Skończyłam.- oznajmiła wesoło i wyjrzała za okno.- Jak się pośpiesz, to jeszcze zdążymy pobiegać.
Sam w odpowiedzi rzuciła w nią długopisem.
***
-Ty, patrz.- Jess szturchnęła przyjaciółkę w ramię.- Tamte debilki podwalają się do naszych facetów.
Sam spojrzała z lekka wściekła na dwie ładne dziewczyny z klasy Dave’a i Toma. Jennifer i Amanda, siostry Tailor. Jenn, wysoka brunetka o oczach koloru dojrzałego orzecha, i Amanda, drobna, blada nastolatka o włosach jasnorudych i piwnych oczach, właśnie zalecały się do Kevina i Dave’a.
-Niech te pieprzone modelki za dwa grosze odwalą się od naszych facetów!- wycedziła Sam, kierując się w ich stronę.
Jessica pozostała w miejscu. Wolała z daleka obserwować, jak jej przyjaciółka zdecydowanie odgania flirtujące siostry, po czym udziela ostrej reprymendy chłopakom. Po chwili wróciła do niej, krocząc dumnie z wysoko uniesioną głową.
-Powiedziałam im, że jak jeszcze raz je zobaczę w pobliżu Kevina i Dave’a, to im nogi z tyłka powyrywam.- oznajmiła padając na ławkę.
-To już nie pierwszy raz od początku roku szkolnego.- zauważyła Jess, po czym wzięła łyk wody mineralnej gazowanej.
-Noo... jakby się na nich uwzięły...
-A raczej, to mi się wydaje że one próbują ich uwieść.- mruknęła Jessica niewesołym tonem, przypatrując się jak chłopaki z najstarszej klasy grają w koszykówkę.
-Od miesiąca te cholerne Tailor wdzięczą się do nich jakby nie miały nic innego do roboty.- zaczęła użalać się Sam.- A przecież wiedzą, że ONI należą do nas.
-Masz rację.- zgodziła się Jess, kiwając powoli głową.- A już myślałam, że nie można być gorszą od Suzy.
-Jak widać można.
Po tych słowach obie wybuchnęły śmiechem, a po chwili chichocąc jak wariatki ruszyły do swojego pokoju. Po drodze wpadły na Jenny i Amandę, które w najlepsze przylepiały się do Dave’a i Kevina. Samantha z wielką precyzją wymierzyła cios pięścią Amandzie wiszącej na szyi Kevinowi, a Jess ograniczyła się do spoliczkowania Jenn, a później Dave’a(no właśnie, co się będzie dziewczyna przemęczać?).
-Au! A to za co?- jęknął chłopak, łapiąc się za policzek.
-A za to, że pozwalasz by taka lafirynda jak ta pieprzona Tailor podwalała się do ciebie, a ty na dodatek sprawiasz takie wrażenie, jakby ci się to podobało!- wrzasnęła.
-Nieprawda!- zaperzył się, ale Jessica zdążyła już odejść wraz z Sam.
Spojrzał pytająco na Kevina, ale ten rozłożył ręce i pokręcił głową.
-Kobiety!- westchnął Dave.
***
-Mam go dosyć!- wrzasnęła Jess, krążąc nerwowo po pokoju.
-Uspokój się! Nie twoja wina, że on jest taki pierdolnięty!- ofuknęła ją Sam.
Jessica zatrzymała się przy oknie, oparła dłonie o parapet i wybuchnęła płaczem. Po chwili szlochała w ramionach przyjaciółki, tuląc do siebie wielkiego, niegdyś białego a aktualnie szarego misia z niebieską kokardką.
-Za bardzo to przeżywasz.- powiedziała Samantha.- Zobacz, jesteśmy w tej samej sytuacji, do Kevina też podwala się ta idiotka, a przecież...
-Ty nic nie rozumiesz!- przerwała jej gwałtownie Jess, wyrywając się z objęć przyjaciółki.- Nie wiesz, co ja czuję! Nie masz o tym najmniejszego pojęcia!
Sam westchnęła głęboko. Wiedziała, że Jessica bardzo emocjonalnie przeżywa wszystko, co się wokół niej dzieje.
-Nie mam pojęcia co mam robić, nie wiem jak się zachować, ja po prostu...
-Oh, idziemy na piwo?- spytała nagle Sam.
Jess zatkało.
***
-Chciałabym umieć się tak relaksować z naszymi chłopakami.- powiedziała wyluzowana Sam, odstawiając z cichym hukiem kufel na stolik, przy którym siedziały one i kilku nieznajomych nastolatków.
-Noo... Ale trudno. Nawet nie wiedzą co tracą.- zachichotała Jess.- Hej, Josh, postaw jeszcze jedną kolejkę!- zawołała do wysokiego, przystojnego blondyna.
Po pół godzinie, porządnie wstawione, ruszyły w drogę powrotną do internatu. Szły i szły, i dojść nie mogły. Na domiar złego, zaczął padać rzęsisty deszcz. W końcu, po blisko godzinie, dotarły do swojego pokoju. Dosłownie wtoczyły się do niego i padły na łóżka, doszczętnie wyczerpane.
-Nigdy więcej.- mruknęła Jessica, ściągając bluzę.
-Oj, czepiasz się. Przynajmniej wesoło było!- zachichotała Sam.
Jess pozostawiła tę uwagę bez komentarza, zamiast tego zdjęła przemoczone buty i cisnęła je w kąt pokoju, po czym w ciuchach wlazła pod kołdrę, trzęsąc się z zimna. Po chwili kichnęła.
-Aah... Chyba się przeziębiłam.- stwierdziła i zakopała się głębiej w pościel.- Normalnie za... zajebiście.
-Ciesz się, że nie utknęłaś w jakimś rowie pośrodku drogi.- ofuknęła ją Sam.- No, i zawsze mogło być gorzej.
-Taa... na przykład mogłyśmy się natknąć na potwora z piłą mechaniczną.- zachichotała Jessica.- Albo... albo... Mam!- wykrzyknęła nagle, pstrykając palcami.- Zadzwońmy do chłopaków.- powiedziała, wskazując na stojący zupełnie niewinnie telefon.
Sam uśmiechnęła się szeroko, wstała z łóżka i dotoczyła się do stolika, wzięła słuchawkę do ręki i nie zważając na późną godzinę(było już dobrze po północy) wykręciła numer 111.
-Taa?...- rozległ się zaspany głos Toma.- Kto... kto mówiiiiii?- nie potrafił powstrzymać wielkiego ziewnięcia.
-Oooh! Cze... cześć kochanie! Jak tam le-leci w samotności?- zaczęła bełkotać Sam, mrugając zawzięcie rzęsami(abo na pewno to widzi).- Słuchaj misiaczku, masz może ochotę wpaść do nas z niedźwiadkiem? Znaczy, z Davidem? No wiesz, takie miłe randez vous w czwóreczkę...
-Sam? O czym ty do diabła mówisz?- zdziwił się Tom, teraz już kompletnie wybity ze snu.
-To do zobaczenia gwiazdeczko!- zaśpiewała Samantha, po czym chichocąc trzasnęła słuchawką.
***
Rano obydwie czuły się paskudnie(nic dziwnego, w końcu miały kaca), bolała ich głowa, mięśnie, a Jessica jak wstawała to zaplątała się w prześcieradło i rąbnęła o podłogę. Jęcząc z bólu oznajmiła że nie idzie na lekcje.
-No wiesz!- oburzyła się Sam, w o wiele lepszej kondycji psychicznej i fizycznej.- Przecież dzisiaj W-F! Nie możesz nie iść!
-Mogę i nie pójdę.- syknęła, powstrzymując się przed zwymiotowaniem.
Samantha to zauważyła i w okamgnieniu popchnęła ją na łóżko.
-Ty rzeczywiście jesteś chora.- powiedziała przestraszona.- Może lepiej naprawdę nie idź. Jeszcze zasłabniesz.
Jess uśmiechnęła się do niej słabo, a Sam kręcąc głową powoli opuściła pokój. Poważnie niepokoiła się o przyjaciółkę, ale nie chciała opuszczać lekcji, szczególnie dwóch godzin ulubionego przedmiotu, wychowania fizycznego.
-Przepraszam za spóźnienie!- wydyszała wbiegając na salę gimnastyczną, w pośpieszenie założonym stroju.
-Nic się nie stało, jeszcze nie zaczęliśmy nawet rozgrzewki.- powiedział ciepło Jeremy Richards, wuefista.
Dygocząc stanęła obok Suzy, obierając ją sobie za dzisiejszą partnerkę do rozgrzewki. Zazwyczaj rozgrzewała się z Jessicą, no ale w tej sytuacji... Spojrzała na nią i zobaczyła, że dziewczyna spogląda na nią pytająco.
-A gdzie Jess?- szepnęła, gdy Jeremy zadał im ćwiczenia rozciągające.
-Źle się czuje... bardzo źle.- odpowiedziała również szeptem, bo Jeremy właśnie obok nich stanął.
Nauczyciel, zwracając uwagę na to że był od nich tylko dwa razy starszy(to jest miał 30 lat), kazał sobie mówić po imieniu, co większość uczniów przyjęło z dużym entuzjazmem.
-No, Sam, co dziś jesteś taka niemrawa, co?- zagadnął, przyglądając się jak dziewczyny ćwiczą.
Samantha westchnęła. Wiedziała, bo sam Jeremy jej to powiedział, że się wyróżnia spośród uczennic, i że tylko Jess ewentualnie mogłaby jej dorównać, gdyby się bardziej starała.
-Późno poszłam spać.- usprawiedliwiła się.
-Hmm...- Jeremy zmarszczył brwi.- Ale mam nadzieję, że to był ostatni raz, bo przecież niedługo zawody międzyszkolne... Nie chciałbym, żeby moja najlepsza sprinterka była niedysponowana.
-Dobrze, obiecuję że będę chodzić wcześniej spać.- przyrzekła, a następnie wywróciła oczami jak tylko odszedł.- Trochę mnie już wkurza. Czasami wydaje mi się, że zachowuje się jakby był moim ojcem.- poskarżyła się koleżance, po czym nie dając jej szansy na odpowiedzenie zadała kolejne pytanie.- Suzy, a ty właściwie to startujesz w jakiejś konkurencji?
-Noo... mam zamiar wziąć udział w skoku w dal, mam całkiem dobre wybicie...
-Uau!- zachwyciła się Sam.- Niezła jesteś!
-A Jess?...
Twarz Samanthy na chwilę posmutniała na wspomnienie o przyjaciółce, bo przypomniała sobie że jest chora, ale zaraz potem uśmiechnęła się.
-Jess staruje ze mną.- oznajmiła dumnie.- Tylko, jak się nie wykuruje, to... to chyba te... ekhm... Tailor będą biegać za nią.
-Wiem co myślisz, ale nie martw się. Amanda pierwszego dnia zaczęła podrywać Toma, ale stanowczo przestała, gdy powiedziałam jej co zrobię, gdy ją jeszcze raz zobaczę w pobliżu mojego chłopaka. I przestała.
-Też tak próbowała, ale...
-Panienki!- dobiegł ich głos Jeremy’ego.- Koniec rozgrzewki!- klasnął w dłonie.- Idziemy na bieżnię, potrenować przed zawodami! No, nie ociągać się!
Sam pokręciła głową i zrobiła wymowną minę, a Suzy zachichotała.
-Blake, Suzy.- Jeremy wywołał dziewczynę.
Ta westchnęła, choć na 100 metrów biegała całkiem nieźle. Gwizdek, ruszyła.
-15,03, nie najgorzej... jak na ciebie. Zobaczymy jak poradzą sobie twoje konkurentki, Suzy.
-Było spoko!- pochwaliła ją Sam.- Chociaż, miałaś trochę opóźnioną reakcje startową... ale to nic, da się nadrobić.
-Dzięki.- uśmiechnęła się.
Razem zaczęły się przyglądać kolejnym dziewczynom, których czasy gorsze od wyniku osiągniętego przez Suzy, a w końcu...
-Parker, Samantha.- powiedział ciepło Jeremy, a Sam nie mogła się pozbyć wrażenia, że coś jest nie tak.
I nie chodziło o to, jakim tonem zostało wypowiedziane jej nazwisko, ale raczej o to, w jakiej jest kondycji po wczorajszym wieczorze.
Ustawiła się w blokach startowych i czekała na gwizdek Jeremy’ego. Widziała jego wystawione trzy palce... teraz już dwa... jeden... i sygnał do startu. Zaczęła frunąć po bieżni, jak to sama określiła, nie czując zmęczenia. 50 metrów... już 80... i meta.
-W... w ile... w ile przebiegłam?- wydyszała, opierając się na kolanach.
-14,50. Byłaś świetna!- Jeremy nie posiadał się z zachwytu.
-Dzięki.- mruknęła i pośpiesznie odeszła do Suzy, by razem z nią obserwować siostry Tailor. 14,75 i 14,98.- Ha! Są gorsze ode mnie!- wykrzyknęła triumfalnie, bijąc pięścią powietrze.
-Nie ciesz się, jeszcze 200 metrów.- upomniała ją koleżanka, podnosząc się z ławeczki.- A wiesz, że są na tym dystansie o wiele słabsze niż na dwustumetrówce.
-No wiem.- przyznała kwaśno Sam, niechętnie się podnosząc.
-Hej, dziewczyny, nie ociągajcie się!- ryknął Jeremy, machając na nie.
-Już idziemy!- odwrzasnęła Suzy, ciągnąc Samanthę za rękę.- Chodź, bo jeszcze się wścieknie.
I tak jak wcześniej: lista startowa zaczynała się od ”Blake, Suzy”(29,89). I ponownie, przy wywoływaniu Sam, dziewczyna poczuła to samo uczucie towarzyszące jej przy poprzednim starcie... jednak wykrzesała z siebie jeszcze trochę energii, wystarczającej na wystartowanie i przebiegnięcie połowy dystansu. Połowy, bo pokonaniu stu metrów uderzył ją straszny ból głowy. Potknęła się, a gdy Jeremy, Suzy i reszta dziewczyn wstrzymało oddech, zachwiała się i zemdlała.
***
Ledwo co otworzyła oczy, a zobaczyła nad sobą pochylonego Kevina, poważnie zaniepokojonego jej stanem zdrowia.
-Nic ci nie jest?- spytał, trzymając ją za rękę.
-Niee... Auć!- syknęła, próbując się podnieść do pozycji siedzącej.
-Widziałem jak upadasz.- powiedział cicho chłopak, ściskając lekko jej dłoń.- To było... straszne. Wiesz, miałem wtedy matmę z Petersonem i siedziałem przy oknie, ale... chciałem natychmiast wybiec z klasy, bo... okropnie się o ciebie bałem. Najbardziej obawiałem się tego, czy nic ci się nie stało.
-No, przecież żyję.- zauważyła wesołym tonem, a gdy twarz Kevina się nie rozpogodziła, wychyliła się i pocałowała go w policzek.- Hej, głuptasku, spójrz na mnie!
Podniósł na nią wzrok, a gdy zobaczył jak niewinny ma wyraz twarzy, puściły mu wszelkie tamy obojętności. Nachylił się i pocałował ją czule, a Sam objęła go za szyję i zamruczała za szczęścia.
Niestety, to szczęście długo nie miało potrwać.
Truskawkowy Potwór
Wysłany: Pon 22:50, 23 Sty 2006
Temat postu:
Łosz w mordę...
Ty byś kobito mogła książki pisać
Świetne xD
My chcemy dalszą część! My chcemy dalszą część! xD
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Theme
FrayCan
created by
spleen
&
Download
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin