Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dżamelii
Banan Chiqita xD
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 371
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łorsou.
|
Wysłany: Nie 23:25, 22 Sty 2006 |
|
|
Nie ma całego poczatku, za co strasznie przepraszam. Poczatku całego nie ma od końca tej części. Bo? Bo nie ma. Bo nie posiadam na komputerze. Dlatego... Proszę o wyrozumiałość ^^
Opowiadanie ogólnie jest dokończone, niestety, nie kończy się dobrze. Nic więcej nie powiem! Ten... czytać, a jak ;P
Za przekleństwa nie odpowiadam, nie chce mi się robic korekty. A co ja się będę męczyć ;P
Aha, jeszcze jedno - pisałam to wraz z moją byłą przyjaciółka, więc... Są kawałki lepsze i gorsze. Lepsze - te moje. I to wcale nie jest skromność, tylko fakt.
Ahhh... już na trzecim forum je zamieszczam xP
*****
Ścieżki Losu
1*
Samantha Parker nie miała lekkiego życia. Mimo iż była pełną życia, ładna piętnastolatką, wiele dokuczliwych powodów gmatwało jej życie osobiste. Po pierwsze nie miała prawdziwych przyjaciół, co ją bardzo smuciło i z czym nie potrafiła sobie za bardzo poradzić. Po drugie, nie znała swojego ojca, ani tym bardziej go nie widziała. Wiedziała tyle, co powiedziała jej matka- że opuścił je gdy była w piątym miesiącu ciąży dla rosyjskiej kochanki. Mama jak to mama, była dla niej najważniejszą osobą w życiu. Kelly Parker była znaczącą bisneswoman, i większość czasu spęczała poza domem, ale mimo tak ograniczonego kontaktu z matką Samantha bardzo ją kochała. Po trzecie- szkoła. Dziewczyna wiele nocy przepłakała z powodu wyrzucenia jej z renomowanej płatnej szkoły im. Abrahama Lincolna. Wiedziała iż gdyby się tyle razy nie zrywała z lekcji, to może surowa pani dyrektorka byłaby łaskawsza. No, ale co się stało to się nie odstanie, nawet wielogodzinne rozmowy jej matki z dyrektorką nie przyniosły skutku. Samantha została wywalona, a potem musiała jeszcze wysłuchać godzinnego kazania na temat tego, jak powinny się zachować panny w jej wieku. Dziewczyna później popadła w lekkie załamanie nerwowe. Całymi dniami nie wychodziła z pokoju, a jeśli już, to tylko na nieliczne posiłki, podczas których wybuchała płaczem. Kelly kompletnie nie wiedziała co dzieje się z jej córką, w końcu zaczęła ją ciągać po psychologach, i dziewczyna nareszcie zaczęła dostrzegać jasną stronę życia.
Teraz zaczęły się wakacje, Samantha zaczęła nowy rozdział w swoim życiu, a po przerwie miała iść do szkoły z internatem, gdyż obie z matką uznały że tak będzie najlepiej.
Zaś wakacje zaczęła z postanowieniem, że zdobędzie przyjaciół. Prawdziwych przyjaciół.
***
-Hej! Uważaj!- krzyknęła Samantha w stronę dziewczyny, która przed chwilą na nią wpadła.
Nieznajoma uniosła głowę i posłała jej przepraszający uśmiech, po czym odeszła bez słowa.
Następnego dnia dziewczyny znowu na siebie wpadły w centrum handlowym, gdy sięgały po tę samą błękitną sukienkę. Samantha cofnęła dłoń i spojrzała na stojącą obok nastolatkę.
-O, to znowu ty?!- powiedziała z niedowierzaniem.
-Cześć, jak widać.- odpowiedziała z rozbawieniem nieznajoma, po czym podała jej dłoń.- Jessica Sterling.
-Samantha Parker. Jesteś nowa?- spytała zaciekawiona.- Nigdy cie tu nie widziałam.
-Tak, wprowadziłam się tydzień temu.- wyjaśniła Jess, lustrując spojrzeniem nowa koleżankę.
Samantha była bowiem długonogą brunetką, włosy sięgały jej połowy pleców a oczy miała jak dwa szmaragdy. Jessica była zaś jej przeciwnością. Blond włosy sięgające pasa, pięknie komponowały się z jej szafirowymi oczami. Obie były szczupłe i niemalże tego samego wzrostu.
-Idziemy na lody?- zaproponowała ni stąd ni zowąd Samantha zamyślonej Jessice
-Mm..? Oh, ok.
Po dwóch godzinach dziewczyny znały się na wylot. Dogadywały się bez problemu, zgadzały się niemalże w każdym aspekcie, który zdążyły omówić. Na przykład, obie zamówiły truskawkowy sorbet ze świeżymi owocami i bitą śmietaną. Obie miały po piętnaście lat, i obie słuchały Green Day.
-Jutro przedstawię ci mojego kolegę.- oznajmiła wspaniałomyślnie Samantha, kiedy szły do wyjścia.
-Taa, „kolegę”.- zakpiła ze śmiechem Jess.- Tak to się teraz nazywa! Powiedz chociaż czy przystojny.
-Może…- odpowiedziała tajemniczo Sam.
I obydwie wybuchnęły śmiechem, nie zwracając uwagi na zgorszone spojrzenia innych ludzi.
***
Nastał sądny dzień. Jessica wstała bardzo wcześnie. Denerwowała się bardziej niż przed egzaminami, a przecież to tylko chłopak(taa, tylko. A taki Tom Cruise to niby kto? Chucherko?). Już od rana stała przed lustrem i poprawiała wygląd zewnętrzny.
-Poślę mu swój najbardziej zniewalający uśmiech.- powiedziała do swojego odbicia i uśmiechnęła się na próbę.
Poszła do pokoju, wzięła i popędziła na spotkanie. W drodze do miejsca spotkania, którym miało być kino, wyobrażała sobie jak może wyglądać „kolega” Samanthy. Z początku myślała o wysokim blondynie, ale szybko zmieniła zdanie. Jej ideałem był wysoki brunet, o oczach niebieskich jak głębia oceanu. Był to jednak tylko wygląd zewnętrzny, a przecież liczy się to co ma w środku(jasne, jakieś bebechy w tym kilka kiszek). Spójrzmy prawdzie w oczy – żadna dziewczyna nie patrzy na to co facet ma w środku, oczywiście charakter jest ważny, ale do licha nie pokaże się na ulicy z jakimś Quasimodo!
Gdy dotarła na miejsce, pierwsze co zobaczyła to krzykliwą turkusową bluzkę Samanthy, a dopiero potem przystojniaka stojącego obok(uau, ale gorąco).
„Cholera marzenia się spełniają?!” krzyknęła w duchu. Powoli zbliżała się do nich, przypatrując się z rozbawieniem wygłupom Samanthy, która od dobrych paru chwil wymachiwała do niej rękoma jak szalona.
-Cześć.- powiedziała Sam i pocałowały się w policzki.
-Cześć.- odpowiedziała Jess.
-To jest Tom, Tom to Jessica. Jess wprowadziła się tutaj tydzień temu.
-Hej! Jestem Tom. Jak ci się podoba w San Diego?- zapytał chłopak.
-Jak na razie jest dobrze.- wykrztusiła z siebie dziewczyna.
-Zaraz powinien pojawić się mój znajomy. On tez przeprowadził się tu niedawno. Sam tez jeszcze go nie zna.- powiedział Tom, rozglądając się wokoło.- O, jest. David tutaj!- krzyknął ujrzawszy kolegę.
Chłopak zbliżający się do nich był tak jak Tom wysokim, wysportowanym brunetem. Ubrany w luźne spodnie i granatową bluzę Nike, nie rzucał się w oczy. Był przeciętnym nastolatkiem, niczym nie wyróżniającym się z tłumu. Jednak Jessica poczuła przechodzący ją po ciele dreszczyk podniecenia. Spojrzała na Samanthę i zobaczyła jak stoi w bezruchu z oczami wlepionymi w Dave’a, i od razu pomyślała że nie będzie wchodziła przyjaciółce w paradę. Tom w sumie nie jest taki zły(z wyglądu- zewnętrznego). „Nie będę wybrzydzać” pomyślała Jess.
-Cześć i przepraszam na spóźnienie.- powiedział zdyszany David.
-Spoko, nie czekamy długo. Dave chcę ci przedstawić dwie super dziewczyny.- odpowiedział Tom spoglądając na Samanthę i Jessicę.- To jest Samantha Parker.- wskazał na Sam.- A to jest Jessica...- zastanowił się chwilę.
-Sterling. Jessica Sterling.- dopowiedziała Jess i podała mu rękę.
Nastała cisza. Wszyscy stali w miejscu i nikt się nie odzywał(rozmowa im się klei jak kleik ryżowy – nic dodać nic ująć – rany jacy nudziarze).
-To idziemy do tego kina? Zaraz zacznie się seans. Słyszałam że ta część jest o wiele lepsza od poprzednich.- powiedziała Sam, aby rozruszać drętwe już do szpiku kości towarzystwo.
Jednak mimo jej prób dalej nikt nic nie mówił, tylko tyle że weszli na salę gdzie miał być wyświetlany film. Po filmie Sam myślała że znowu nie zamienią ani jednego słowa i wzięła sprawę w swoje ręce.
-Dave skąd się do nas przeprowadziłeś?- spytała.
-Z Dallas. Jess, a ty gdzie mieszkałaś?- odpowiedział i skierował kolejne pytanie do Jessici.
-W New Yorku.
Dalsza rozmowa potoczyła się już gładko. Tom zaczął nawet romansować z Jessicą. David opowiedział o tym jak mieszkał ze swoją sześcioosobową rodzinką w willi w centrum. Wiódł szczęśliwe życie, przeprowadzili się, gdyż jego ojciec został służbowo przeniesiony. Pracuje bowiem jako główny inżynier.
Jego mama ze względu na dobrą płacę męża nie musiała pracować. Z wykształcenia była prawnikiem. Dave ma liczne rodzeństwo, a konkretnie to dwie siostry- Sarę i Rebekę oraz jednego brata- Justina. Justin i Sara są bliźniętami. Urodzili się w 1993 roku czyli są o trzy lata młodsi od Davida i zdali teraz do szóstej klasy szkoły podstawowej. Rebeka- jego druga siostra, zaczęła studiować psychologię, czyli ma 18 lat.
Dave nie zawsze był spokojnym nastolatkiem. Tuż przed przeprowadzką wpadł w złe towarzystwo. Kilka razy został doprowadzony przez policję do domu za przestępstwa typu dewastacja czy zastraszanie. Jednak teraz wszystko się zmieniło wróciło do normy. Po przyjeździe do San Diego Dave poznał Toma, chłopaka z naprzeciwka. Od tej pory trzymają się razem.
***
-Jess? Umówisz się ze mną?- spytał Tom, dotykając lekko jej dłoni.
Dziewczyna spojrzała na niego przymrużonymi oczami. Co prawda, znali się już parę tygodni, i zdążyła się przekonać że Tom jest wspaniałym chłopakiem, ale…
-Nie.- odpowiedziała bystro, a gdy Tomowi zrzedła mina i chciał zmienić temat, uśmiechnęła się figlarnie.- Żartowałam, głuptasie.
-To może jutro o dwudziestej… Przyjdę po Ciebie i pójdziemy do „Night Breath”, ok.?
-Oczywiście!- zgodziła się radośnie, trzepocząc rzęsami.- To do jutra!
Cmoknęła go w policzek, uśmiechnęła i poszła do domu, zostawiając uszczęśliwionego do granic możliwości chłopaka.
***
Jest czwartkowy wieczór, Jess od dwóch godzin wisi na telefonie, gadając z Samanthą. Ciągle debatowały nad tym, w co powinna się ubrać na jutrzejsze spotkanie.
-A może tą dżinsową mini, hę?- podsunęła pomysł Sam.- I do tego tą pistacjową bluzką na szyję, co?
-Oh, czy ja wiem…- zawahała się Jess- Myślałam o sukience…wiesz, tej białej, co na dole przechodzi w turkus.
-Mm…ok.- zgodziła się powoli Samantha.- Ale… ale założysz te sandałki z jasnej skóry, wiązane do kolan, dobrze?
-Jasne. To zadzwonię jutro. Pa!
-Papa.
dziesięć minut później
-Jess? Tu Sam! Pamiętaj, weź białą torebkę!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dżamelii dnia Nie 23:31, 12 Lut 2006, w całości zmieniany 5 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Poison Girl
Włochaty Zioom xD
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 478
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 8:43, 23 Sty 2006 |
|
|
Jak na razie bardzo mi się podoba ;)
Czekam na dalszy ciąg :)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Claire
Łamacz Kodów
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z raju....
|
Wysłany: Pon 16:50, 23 Sty 2006 |
|
|
Interesujące, interesujące.
Ciekawe jak to się skończy..
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Apology
zdechła krowa xF
Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 557
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: hmm... z miasta :P
|
Wysłany: Pon 17:56, 23 Sty 2006 |
|
|
Ty masz talent!
Ona ma talent!
Świeeetnne a jak xD
Czekam na dalszą część...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Truskawkowy Potwór
Crazy xD
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 177
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Far Far Away xD
|
Wysłany: Pon 22:50, 23 Sty 2006 |
|
|
Łosz w mordę...
Ty byś kobito mogła książki pisać
Świetne xD
My chcemy dalszą część! My chcemy dalszą część! xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dżamelii
Banan Chiqita xD
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 371
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łorsou.
|
Wysłany: Wto 1:05, 24 Sty 2006 |
|
|
A macie :]
Tylko ostrzegam, że treści między pierwszą częścią nie ma. Bo? Licho wie ;) A tak mówiąc serio, to nie mam jej na kompie. No, ale nie jest źle ^^'
2*
Następnego dnia rano dziewczyny były niewyspane, ale szybki prysznic i makijaż zatuszował ich zmęczenia. Na pierwszych lekcjach nic ciekawego się nie działo, oprócz tego że zdążyły się dowiedzieć, iż są w tej samej klasie co Suzy(Jess jęknęła teatralnie), i że będą rekrutacje do szkolnej drużyny sportowej(przyjaciółki spojrzały po sobie porozumiewawczo – uwielbiały grać w siatkę i biegać). Po zajęciach spotkały się z chłopakami i poszli w czwórkę na spacer do parku.
-Ale lipa, że nie jesteśmy w tej samej klasie.- powiedział Dave, obejmując Jess.
-Noo... masz rację.- zgodziła się dziewczyna.
-A ja żałuję, że Kevin nie jest w naszym wieku.- jęknęła Sam, przytulając się do swojego chłopaka.
-Ciesz się, że w ogóle chodzi z nami do szkoły.- ofuknęła ją Jessica, ale cała czwórka wybuchnęła śmiechem.
Spacerowali jeszcze po parku dwie godziny, a potem, chcąc nie chcąc, Sam i Jess poszły odrabiać lekcje.
-Ale cham z tego Petersona.- wyraziła się Samantha o nauczycielu matematyki.- Tyle zadawać w pierwszym dniu!
Jessica nic nie odpowiedziała, tylko naskrobała wynik ćwiczenia i zatrzasnęła triumfalnie zeszyt.
-Skończyłam.- oznajmiła wesoło i wyjrzała za okno.- Jak się pośpiesz, to jeszcze zdążymy pobiegać.
Sam w odpowiedzi rzuciła w nią długopisem.
***
-Ty, patrz.- Jess szturchnęła przyjaciółkę w ramię.- Tamte debilki podwalają się do naszych facetów.
Sam spojrzała z lekka wściekła na dwie ładne dziewczyny z klasy Dave’a i Toma. Jennifer i Amanda, siostry Tailor. Jenn, wysoka brunetka o oczach koloru dojrzałego orzecha, i Amanda, drobna, blada nastolatka o włosach jasnorudych i piwnych oczach, właśnie zalecały się do Kevina i Dave’a.
-Niech te pieprzone modelki za dwa grosze odwalą się od naszych facetów!- wycedziła Sam, kierując się w ich stronę.
Jessica pozostała w miejscu. Wolała z daleka obserwować, jak jej przyjaciółka zdecydowanie odgania flirtujące siostry, po czym udziela ostrej reprymendy chłopakom. Po chwili wróciła do niej, krocząc dumnie z wysoko uniesioną głową.
-Powiedziałam im, że jak jeszcze raz je zobaczę w pobliżu Kevina i Dave’a, to im nogi z tyłka powyrywam.- oznajmiła padając na ławkę.
-To już nie pierwszy raz od początku roku szkolnego.- zauważyła Jess, po czym wzięła łyk wody mineralnej gazowanej.
-Noo... jakby się na nich uwzięły...
-A raczej, to mi się wydaje że one próbują ich uwieść.- mruknęła Jessica niewesołym tonem, przypatrując się jak chłopaki z najstarszej klasy grają w koszykówkę.
-Od miesiąca te cholerne Tailor wdzięczą się do nich jakby nie miały nic innego do roboty.- zaczęła użalać się Sam.- A przecież wiedzą, że ONI należą do nas.
-Masz rację.- zgodziła się Jess, kiwając powoli głową.- A już myślałam, że nie można być gorszą od Suzy.
-Jak widać można.
Po tych słowach obie wybuchnęły śmiechem, a po chwili chichocąc jak wariatki ruszyły do swojego pokoju. Po drodze wpadły na Jenny i Amandę, które w najlepsze przylepiały się do Dave’a i Kevina. Samantha z wielką precyzją wymierzyła cios pięścią Amandzie wiszącej na szyi Kevinowi, a Jess ograniczyła się do spoliczkowania Jenn, a później Dave’a(no właśnie, co się będzie dziewczyna przemęczać?).
-Au! A to za co?- jęknął chłopak, łapiąc się za policzek.
-A za to, że pozwalasz by taka lafirynda jak ta pieprzona Tailor podwalała się do ciebie, a ty na dodatek sprawiasz takie wrażenie, jakby ci się to podobało!- wrzasnęła.
-Nieprawda!- zaperzył się, ale Jessica zdążyła już odejść wraz z Sam.
Spojrzał pytająco na Kevina, ale ten rozłożył ręce i pokręcił głową.
-Kobiety!- westchnął Dave.
***
-Mam go dosyć!- wrzasnęła Jess, krążąc nerwowo po pokoju.
-Uspokój się! Nie twoja wina, że on jest taki pierdolnięty!- ofuknęła ją Sam.
Jessica zatrzymała się przy oknie, oparła dłonie o parapet i wybuchnęła płaczem. Po chwili szlochała w ramionach przyjaciółki, tuląc do siebie wielkiego, niegdyś białego a aktualnie szarego misia z niebieską kokardką.
-Za bardzo to przeżywasz.- powiedziała Samantha.- Zobacz, jesteśmy w tej samej sytuacji, do Kevina też podwala się ta idiotka, a przecież...
-Ty nic nie rozumiesz!- przerwała jej gwałtownie Jess, wyrywając się z objęć przyjaciółki.- Nie wiesz, co ja czuję! Nie masz o tym najmniejszego pojęcia!
Sam westchnęła głęboko. Wiedziała, że Jessica bardzo emocjonalnie przeżywa wszystko, co się wokół niej dzieje.
-Nie mam pojęcia co mam robić, nie wiem jak się zachować, ja po prostu...
-Oh, idziemy na piwo?- spytała nagle Sam.
Jess zatkało.
***
-Chciałabym umieć się tak relaksować z naszymi chłopakami.- powiedziała wyluzowana Sam, odstawiając z cichym hukiem kufel na stolik, przy którym siedziały one i kilku nieznajomych nastolatków.
-Noo... Ale trudno. Nawet nie wiedzą co tracą.- zachichotała Jess.- Hej, Josh, postaw jeszcze jedną kolejkę!- zawołała do wysokiego, przystojnego blondyna.
Po pół godzinie, porządnie wstawione, ruszyły w drogę powrotną do internatu. Szły i szły, i dojść nie mogły. Na domiar złego, zaczął padać rzęsisty deszcz. W końcu, po blisko godzinie, dotarły do swojego pokoju. Dosłownie wtoczyły się do niego i padły na łóżka, doszczętnie wyczerpane.
-Nigdy więcej.- mruknęła Jessica, ściągając bluzę.
-Oj, czepiasz się. Przynajmniej wesoło było!- zachichotała Sam.
Jess pozostawiła tę uwagę bez komentarza, zamiast tego zdjęła przemoczone buty i cisnęła je w kąt pokoju, po czym w ciuchach wlazła pod kołdrę, trzęsąc się z zimna. Po chwili kichnęła.
-Aah... Chyba się przeziębiłam.- stwierdziła i zakopała się głębiej w pościel.- Normalnie za... zajebiście.
-Ciesz się, że nie utknęłaś w jakimś rowie pośrodku drogi.- ofuknęła ją Sam.- No, i zawsze mogło być gorzej.
-Taa... na przykład mogłyśmy się natknąć na potwora z piłą mechaniczną.- zachichotała Jessica.- Albo... albo... Mam!- wykrzyknęła nagle, pstrykając palcami.- Zadzwońmy do chłopaków.- powiedziała, wskazując na stojący zupełnie niewinnie telefon.
Sam uśmiechnęła się szeroko, wstała z łóżka i dotoczyła się do stolika, wzięła słuchawkę do ręki i nie zważając na późną godzinę(było już dobrze po północy) wykręciła numer 111.
-Taa?...- rozległ się zaspany głos Toma.- Kto... kto mówiiiiii?- nie potrafił powstrzymać wielkiego ziewnięcia.
-Oooh! Cze... cześć kochanie! Jak tam le-leci w samotności?- zaczęła bełkotać Sam, mrugając zawzięcie rzęsami(abo na pewno to widzi).- Słuchaj misiaczku, masz może ochotę wpaść do nas z niedźwiadkiem? Znaczy, z Davidem? No wiesz, takie miłe randez vous w czwóreczkę...
-Sam? O czym ty do diabła mówisz?- zdziwił się Tom, teraz już kompletnie wybity ze snu.
-To do zobaczenia gwiazdeczko!- zaśpiewała Samantha, po czym chichocąc trzasnęła słuchawką.
***
Rano obydwie czuły się paskudnie(nic dziwnego, w końcu miały kaca), bolała ich głowa, mięśnie, a Jessica jak wstawała to zaplątała się w prześcieradło i rąbnęła o podłogę. Jęcząc z bólu oznajmiła że nie idzie na lekcje.
-No wiesz!- oburzyła się Sam, w o wiele lepszej kondycji psychicznej i fizycznej.- Przecież dzisiaj W-F! Nie możesz nie iść!
-Mogę i nie pójdę.- syknęła, powstrzymując się przed zwymiotowaniem.
Samantha to zauważyła i w okamgnieniu popchnęła ją na łóżko.
-Ty rzeczywiście jesteś chora.- powiedziała przestraszona.- Może lepiej naprawdę nie idź. Jeszcze zasłabniesz.
Jess uśmiechnęła się do niej słabo, a Sam kręcąc głową powoli opuściła pokój. Poważnie niepokoiła się o przyjaciółkę, ale nie chciała opuszczać lekcji, szczególnie dwóch godzin ulubionego przedmiotu, wychowania fizycznego.
-Przepraszam za spóźnienie!- wydyszała wbiegając na salę gimnastyczną, w pośpieszenie założonym stroju.
-Nic się nie stało, jeszcze nie zaczęliśmy nawet rozgrzewki.- powiedział ciepło Jeremy Richards, wuefista.
Dygocząc stanęła obok Suzy, obierając ją sobie za dzisiejszą partnerkę do rozgrzewki. Zazwyczaj rozgrzewała się z Jessicą, no ale w tej sytuacji... Spojrzała na nią i zobaczyła, że dziewczyna spogląda na nią pytająco.
-A gdzie Jess?- szepnęła, gdy Jeremy zadał im ćwiczenia rozciągające.
-Źle się czuje... bardzo źle.- odpowiedziała również szeptem, bo Jeremy właśnie obok nich stanął.
Nauczyciel, zwracając uwagę na to że był od nich tylko dwa razy starszy(to jest miał 30 lat), kazał sobie mówić po imieniu, co większość uczniów przyjęło z dużym entuzjazmem.
-No, Sam, co dziś jesteś taka niemrawa, co?- zagadnął, przyglądając się jak dziewczyny ćwiczą.
Samantha westchnęła. Wiedziała, bo sam Jeremy jej to powiedział, że się wyróżnia spośród uczennic, i że tylko Jess ewentualnie mogłaby jej dorównać, gdyby się bardziej starała.
-Późno poszłam spać.- usprawiedliwiła się.
-Hmm...- Jeremy zmarszczył brwi.- Ale mam nadzieję, że to był ostatni raz, bo przecież niedługo zawody międzyszkolne... Nie chciałbym, żeby moja najlepsza sprinterka była niedysponowana.
-Dobrze, obiecuję że będę chodzić wcześniej spać.- przyrzekła, a następnie wywróciła oczami jak tylko odszedł.- Trochę mnie już wkurza. Czasami wydaje mi się, że zachowuje się jakby był moim ojcem.- poskarżyła się koleżance, po czym nie dając jej szansy na odpowiedzenie zadała kolejne pytanie.- Suzy, a ty właściwie to startujesz w jakiejś konkurencji?
-Noo... mam zamiar wziąć udział w skoku w dal, mam całkiem dobre wybicie...
-Uau!- zachwyciła się Sam.- Niezła jesteś!
-A Jess?...
Twarz Samanthy na chwilę posmutniała na wspomnienie o przyjaciółce, bo przypomniała sobie że jest chora, ale zaraz potem uśmiechnęła się.
-Jess staruje ze mną.- oznajmiła dumnie.- Tylko, jak się nie wykuruje, to... to chyba te... ekhm... Tailor będą biegać za nią.
-Wiem co myślisz, ale nie martw się. Amanda pierwszego dnia zaczęła podrywać Toma, ale stanowczo przestała, gdy powiedziałam jej co zrobię, gdy ją jeszcze raz zobaczę w pobliżu mojego chłopaka. I przestała.
-Też tak próbowała, ale...
-Panienki!- dobiegł ich głos Jeremy’ego.- Koniec rozgrzewki!- klasnął w dłonie.- Idziemy na bieżnię, potrenować przed zawodami! No, nie ociągać się!
Sam pokręciła głową i zrobiła wymowną minę, a Suzy zachichotała.
-Blake, Suzy.- Jeremy wywołał dziewczynę.
Ta westchnęła, choć na 100 metrów biegała całkiem nieźle. Gwizdek, ruszyła.
-15,03, nie najgorzej... jak na ciebie. Zobaczymy jak poradzą sobie twoje konkurentki, Suzy.
-Było spoko!- pochwaliła ją Sam.- Chociaż, miałaś trochę opóźnioną reakcje startową... ale to nic, da się nadrobić.
-Dzięki.- uśmiechnęła się.
Razem zaczęły się przyglądać kolejnym dziewczynom, których czasy gorsze od wyniku osiągniętego przez Suzy, a w końcu...
-Parker, Samantha.- powiedział ciepło Jeremy, a Sam nie mogła się pozbyć wrażenia, że coś jest nie tak.
I nie chodziło o to, jakim tonem zostało wypowiedziane jej nazwisko, ale raczej o to, w jakiej jest kondycji po wczorajszym wieczorze.
Ustawiła się w blokach startowych i czekała na gwizdek Jeremy’ego. Widziała jego wystawione trzy palce... teraz już dwa... jeden... i sygnał do startu. Zaczęła frunąć po bieżni, jak to sama określiła, nie czując zmęczenia. 50 metrów... już 80... i meta.
-W... w ile... w ile przebiegłam?- wydyszała, opierając się na kolanach.
-14,50. Byłaś świetna!- Jeremy nie posiadał się z zachwytu.
-Dzięki.- mruknęła i pośpiesznie odeszła do Suzy, by razem z nią obserwować siostry Tailor. 14,75 i 14,98.- Ha! Są gorsze ode mnie!- wykrzyknęła triumfalnie, bijąc pięścią powietrze.
-Nie ciesz się, jeszcze 200 metrów.- upomniała ją koleżanka, podnosząc się z ławeczki.- A wiesz, że są na tym dystansie o wiele słabsze niż na dwustumetrówce.
-No wiem.- przyznała kwaśno Sam, niechętnie się podnosząc.
-Hej, dziewczyny, nie ociągajcie się!- ryknął Jeremy, machając na nie.
-Już idziemy!- odwrzasnęła Suzy, ciągnąc Samanthę za rękę.- Chodź, bo jeszcze się wścieknie.
I tak jak wcześniej: lista startowa zaczynała się od ”Blake, Suzy”(29,89). I ponownie, przy wywoływaniu Sam, dziewczyna poczuła to samo uczucie towarzyszące jej przy poprzednim starcie... jednak wykrzesała z siebie jeszcze trochę energii, wystarczającej na wystartowanie i przebiegnięcie połowy dystansu. Połowy, bo pokonaniu stu metrów uderzył ją straszny ból głowy. Potknęła się, a gdy Jeremy, Suzy i reszta dziewczyn wstrzymało oddech, zachwiała się i zemdlała.
***
Ledwo co otworzyła oczy, a zobaczyła nad sobą pochylonego Kevina, poważnie zaniepokojonego jej stanem zdrowia.
-Nic ci nie jest?- spytał, trzymając ją za rękę.
-Niee... Auć!- syknęła, próbując się podnieść do pozycji siedzącej.
-Widziałem jak upadasz.- powiedział cicho chłopak, ściskając lekko jej dłoń.- To było... straszne. Wiesz, miałem wtedy matmę z Petersonem i siedziałem przy oknie, ale... chciałem natychmiast wybiec z klasy, bo... okropnie się o ciebie bałem. Najbardziej obawiałem się tego, czy nic ci się nie stało.
-No, przecież żyję.- zauważyła wesołym tonem, a gdy twarz Kevina się nie rozpogodziła, wychyliła się i pocałowała go w policzek.- Hej, głuptasku, spójrz na mnie!
Podniósł na nią wzrok, a gdy zobaczył jak niewinny ma wyraz twarzy, puściły mu wszelkie tamy obojętności. Nachylił się i pocałował ją czule, a Sam objęła go za szyję i zamruczała za szczęścia.
Niestety, to szczęście długo nie miało potrwać.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dżamelii dnia Śro 16:03, 25 Sty 2006, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Poison Girl
Włochaty Zioom xD
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 478
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 9:38, 24 Sty 2006 |
|
|
Dobreee ^^
Huh, to faktycznie się porządnie musiały spić... xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Frozen
Pogromca Klawiatury
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 13:24, 24 Sty 2006 |
|
|
Naprawdę fajne ;]
Masz talent xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dorothea
Pogromca Klawiatury
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: jestem z miasta to widać,słychać i czuć XD
|
Wysłany: Wto 14:35, 24 Sty 2006 |
|
|
naprawde fajne,masz talent nav
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dziewoocha
Łamacz Kodów
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tam gdzie psy dupami szczekają
|
Wysłany: Wto 15:26, 24 Sty 2006 |
|
|
Jestem nienormalna ale na słowo "podwalają" zawsze wybucham smiechem
A ta częśc dobraa
Ja ci to mówie codziennie ale - Masz babo talent, oj masz
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Claire
Łamacz Kodów
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z raju....
|
Wysłany: Wto 16:37, 24 Sty 2006 |
|
|
Taak. Zdolniacha jesteś nie ma co . Tam opowieść jest świetna .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Apology
zdechła krowa xF
Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 557
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: hmm... z miasta :P
|
Wysłany: Wto 17:51, 24 Sty 2006 |
|
|
Oo...
Piwko sie pije tym razem? Niegrzeczna ta Sam^^
A ty nev, co tu powiedzieć...
Dobrze jest xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dżamelii
Banan Chiqita xD
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 371
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łorsou.
|
Wysłany: Wto 20:45, 24 Sty 2006 |
|
|
Niach niach macie :]
To teraz idę czytać opowa Pojzyyn ^^'
3*
-Jess?
Sam weszła wieczorem do pokoju, w którym panowała niecodzienna cisza. Zazwyczaj pierwsze co się słyszało to głośno puszczoną, popularną muzykę, a tu... Wzdrygnęła się i zapaliła światło, po czym wrzasnęła przeraźliwie i podbiegła do leżącej nieruchomo Jessici przy stoliku z telefonem. Dziewczyna jedną ręką wykręciła numer gabinetu pielęgniarki, a drugą sprawdziła puls przyjaciółce.
-Tu Elizabeth Swalltace, wasza pielę...
-TO NAGŁY PRZYPADEK, PROSZĘ PANI PROSZĘ SZYBKO PRZYJŚĆ DO POKOJU 136!!!- wydarła się w słuchawkę, odłożyła ją po czym odetchnęła i pognała do łazienki.
Zmoczyła cały ręcznik, następnie wróciła do nieprzytomnej Jessici i położyła jej na czole. To tyle, co mogła dla niej zrobić. Nie miała pojęcia, co dalej. Mogła tylko czekać na pielęgniarkę, która niedługo potem wpadła zdyszana do pokoju, omiotła go wzrokiem(porządku, oczywiście, to nie miały) i dopadła do dziewczyn.
-A jej co się stało?- spytała zdziwiona, mierząc jej puls.
-Nie mam pojęcia , jak wróciłam to leżała nieprzytomna. Aha, i dzisiaj rano bardzo źle się czuła, nie wiem, może zemdlała jak chciała zadzwonić do pani?
-To bardzo możliwe...- Elizabeth zastanowiła się chwilę.- Znasz może jakiegoś chłopaka, który by ją przeniósł do naszego szpitala?
-Ooh, tak! Chwileczkę!- powiedziała i wykręciła numer 111.
Jeden sygnał, drugi, trzeci... W końcu po piątym odebrał David.
-Taak?...
-TY MI TU NIE MÓW ”TAAK” JAK JAKAŚ MARNA LADACZNICA, TYLKO PRZYŁAŹ W TEJ CHWILI!!! Twoja dziewczyna musi być natychmiast przeniesiona do szpitala, więc z łaski swojej RUSZ SIĘ!!!- trzasnęła słuchawką.- My to tak zawsze.- odpowiedziała spokojnie na pytający wzrok pielęgniarki.
Po minucie do pokoju wpadł nie David, lecz... Tom.
-A ty tu czego?- zdziwiła się Sam.- Miał przyjść Dave, nie ty.
-No tak, ale mnie przysłał. Podobno coś się stało Jessice?- skierował pytanie do Elizabeth.
-Trzeba ją przenieść, a nie miałyśmy jak, więc Samantha zatelefonowała po chłopaka... znaczy się, widzę po ciebie... Sam!- krzyknęła, bo w tejże chwili dziewczyna wybiegła trzaskając drzwiami.
Za cel obrała sobie pokój numer 111. Wpadła tam jak strzała, szukając Davida, i znalazła go w objęciach...
-Cześć Sam!- zaszczebiotała Jenny ze złośliwym uśmiechem.- Fajna imprezka, nie? Chcesz się przyłączyć?
Ani słowem nie wspomniała o tym, że parę chwil temu wszyscy tu obecni słyszeli jak się wydzierała na Davida.
Jednak Samantha nie słuchała jej. Najpierw wpatrywała się z odrazą w chłopaka przyjaciółki, nie powiedziawszy nawet słowa, a potem... potem... potem spojrzała na drugie łóżko, i aż złapała się ściany. Kevin. Amanda. Roześmiani. Razem. Nie mogła uwierzyć, że widzi go z tą dziewczyną! Zresztą, chłopak teraz wyglądał na mocno zmieszanego. Bardzo mocno zmieszanego.
-Eee... Sam, ja ci wszystko wytłumaczę...- zaczął niepewnie, wstając.
Podszedł do niej, ale ona spoliczkowała go z całej siły i odepchnęła, cofając się do wyjścia.
-A ja cię kochałam.- wyszeptała przez łzy, po czym wybiegła z pokoju trzaskając drzwiami.
***
-A ja myślałam, że mu na mnie zależy!- wyszlochała Sam w ramię Brada, wysokiego zielonookiego blondyna.- A ja głupia byłam, że wcześniej tego nie zauważyłam!
-Ciii... Nie płacz już...
Samantha od godziny siedziała w pamiętnym klubie, a że piętnaście minut temu dosiadł się do niej Brad(chłopak którego razem z Jessicą poznały wczoraj), to opowiedziała mu całe dzisiejsze zdarzenie. Pod koniec nie wytrzymała i zalała się łzami, a w danej chwili była właśnie przez niego pocieszana.
-Nie możesz przez niego ryczeć, maleńka...- powiedział ciepło.- Przecież świat się na nim nie kończy...
Uśmiechnęła się do niego poprzez łzy.
-Fajnie jest wiedzieć, że jest ktoś kto może cię pocieszyć w każdej chwili.- szepnęła i przytuliła się do niego mocniej.
Przez moment czuła jego palce błądzące w okolicy bioder, ale ze względu na lekkie odurzenie drinkami i dymem z papierosów nie zwróciła na to najmniejszej uwagi. Chwilę potem całowała się z nim na jednej z wielu kanap w knajpce, tyle że ich była ustawiona w ciemnym, przytulnym kącie.
-Nie powinnam tego robić.- wymamrotała parę minut później.
-Daj spokój, oboje tego chcieliśmy.- uspokoił ją Brad, po czym na potwierdzenie swoich słów pocałował ją jeszcze raz.
Samantha zaśmiała się cicho i wstała powoli, chwiejąc się lekko. Złapała się ściany i oparła o nią.
-Chyba powinnam wracać.- bąknęła, patrząc nieprzytomnie na wielki zegar.- Jutro znowu będę niewyspana!
-Odprowadzę cię.- powiedział, a był o wiele bardziej trzeźwy niż ona.- Jeszcze ci się stanie krzywda!
-Taa... Chyba masz rację.
***
-Zobaczymy się jutro?
-Nie wiem... może za dwa dni, bo chcę sobie zrobić dzień wolny od picia...
-Ok., to zadzwonię do ciebie.- powiedział i na do widzenia pocałował delikatnie dziewczynę.
Samantha uśmiechnęła się i w podskokach ruszyła do pokoju, a trzeba zaznaczyć, że wpadła na ścianę zaledwie trzy razy!
Zważając na to, że Jessica pozostała w szkolnym szpitalu, to była sama na noc. Włączyła swoją ulubioną płytę 50 Centa ”The Massacre” i poszła wziąć prysznic. Po pół godzinie, nie myśląc nawet o odrabianiu lekcji, nastawiła budzik na 5:30 i poszła spać. Tak po prostu.
***
-Panno Parker? Panno Parker!!!
Samantha podniosła głowę i spojrzała nieprzytomnie na profesora. Od pół godziny w ogóle nie uczestniczyła w lekcji, bezgranicznie oddając się myśleniu o Bradzie. Gdzieś miała wzory chemiczne, natomiast cały jej obraz przed oczami zajmował portret nowo poznanego chłopaka, z którym wczoraj wytańczyła się za wszystkie czasy w miejscowym klubie.
-Tak, panie profesorze?- spytała potulnie, bojąc się reakcji surowego nauczyciela.
-Zadałem ci pytanie, panno Parker. Czy możesz mi na nie w tej chwili odpowiedzieć?
Sam wymamrotała coś pod nosem, poczuła że się czerwieni i że w kącikach oczu zbierają jej się łzy.
-Chyba nie dosłyszałem...
-Nie słuchałam pana.- powiedziała ze złością dziewczyna, wbijając paznokcie w dłonie. W tej chwili miała szczerą ochotę wylać nauczycielowi na głowę garnek wrzącego oleju.
-Ajajaj... Czyli nieuważanie na lekcji, tak?- ucieszył się Bob Stanfield, najbardziej wredny profesor w szkole.- No cóż, panno Parker, wydaje mi się, że ostatnio opuściłaś się w nauce, czyż nie?
Sam spuściła głowę, czując na sobie wzrok całej klasy. Cóż... Nie było to zbyt przyjemne uczucie. Z trudem dotrwała do końca, lekcji, upokorzenie na oczach kolegów i koleżanek nie dawało dziewczynie spokoju. Po zajęciach od razu pobiegła odwiedzić Jessicę, a tak właściwie to pomóc jej w przejściu do ich wspólnego pokoju.
-Hej kochanie, już jestem!- zawołała i na powitanie uściskała mocno przyjaciółkę.- To co? Zbieramy się?- zapytała radośnie.
Jess pokiwała smętnie głową i wstała z łóżka. Sam jakoś tak dziwnie się poczuła, gdy zobaczyła ją w takim stanie, ale postanowiła że spyta się dopiero w pokoju.
***
-Wiesz, Jess, ja mam takie pytanko... Mogę?
-Co?... Tak, pewnie.- odparła nieprzytomnie.
-Coś ty taka smutna? Przecież wszystko jest w porządku, no nie? Chyba nic gorszego się nie wydarzyło, prawda?
Jessica nie odpowiedziała. Zagryzła dolną wargę, i chociaż czuła potrzebę wygadaniu się komuś, to... ”Nie” pomyślała twardo, ”Tym razem nie będę płaczącą nastolatką z powodu chłopaka”. Spojrzała na Samanthę możliwie opanowanym wyrazem twarzy, i wszelkie postanowienia diabli wzięli. Z miejsca zalała się łzami.
***
15 październik 2005, sobota
Z dnia na dzień coraz bardziej się oddalam od Davida. No cóż... w sumie to on wybrał taką ścieżkę. Swoją ścieżkę losu. Ale jak go widzę z tą lafiryndą Tailor, to aż ból za serce ściska. Chociaż już teraz powinnam wiedzieć, iż szanse żeby on do mnie powrócił są równe zera. Miałam szansę, ale najwyraźniej jej nie wykorzystałam. Zastanawiam się, czy dobrze zrobiłam zakochując się w takim chłopaku, co uczucia dziewczyny ma za nic.
Samantha, z tego co wiem, już rozstała się z Kevinem. A wiem, że bardzo go kocha. Lub kochała. No cóż, życie lubi się nami bawić. Teraz jest ze swoim nowym chłopakiem Bradem w klubie, tym co zawsze. Od tygodnia tam zaglądamy, i jest to całkiem fajny lokal.
Wracając do Sam, to strasznie się rozpiła. Z każdego spotkania z Bradem wraca napruta jak bania, a wydaje mi się że z dnia na dzień jest coraz gorzej. Dziwię się że ma jeszcze siłę biegać 100 i 200 metrów, nie mówiąc już o tym że nie przyłapał jej żaden z nauczycieli!
Natomiast ja nie gustuję w alkoholu. Co prawda, przedwczoraj trochę się upiłam, ale nie tak jak Sam. Musiałam ją podtrzymywać, żeby nie potoczyła się do jakiegoś rowu. Ehh... jak tak dalej pójdzie, to wyląduje na odwyku.
Hmm. Alkoholu w gigantycznej ilości nie tknę, ale haszysz... to inna bajka. Poznałam fajnego dilera, nazywa się Matt i ma dwadzieścia lat. Czarne włosy, ciemnoniebieskie oczy i ten uśmiech... O rany, trafiło mnie. Poznałam go dwa dni temu, jak Sam zaczęła sprośnie tańczyć przed Bradem. Wyszłam na zewnątrz, bo mi się wstyd za nią zrobiło, i na niego wpadłam. O boże... złapał mnie i tak po prostu zaproponował spacer. Zmieszałam się trochę, ale powiedział że nie jest jednym z tych zboczeńców koczujących pod klubem na napite panienki. Poczułam że się czerwienię, no ale dobra, w sumie to nic złego taki spacer, no nie? I to na dodatek z takim przystojniakiem. Co z tego, że starszy. Brad jest o cztery lata starszy od Sam.
Ah, ten spacer. No więc... Poszliśmy do parku, i zaistniała taka dziwna sytuacja... no bo zapytałam czym się zajmuje. Odpowiedział że jest dilerem narkotyków. Zatkało mnie. Po chwili chciałam gdzieś zwiać, no ale nie mogłam tak go zostawić. Musiał zauważyć że jestem taka trochę przestraszona, bo powiedział że nie muszę się jego obawiać i że nie będzie mnie do niczego zmuszał. A potem... potem... Nachylił się i mnie pocałował. Mruuu... Jak on dobrze całuje! O wiele lepiej od Davida.
Ale... muszę przyznać, że zaintrygowało mnie to, że jest dilerem. I wtedy odezwało się to moje lekkomyślne ja. Powiedziałam, że chcę spróbować.
Wydaje mi się, że nie wierzył w to co usłyszał. Ale spełnił moją prośbę. Z jednej strony wydaje mi się że to była głupota, jednakże skoro Sam może się upijać w nieskończoność, to ja mogę robić TO. Nikt mi przecież nie zabroni. Oprócz mnie samej, tyle że ja... hm, wciągnęło mnie.
Matt dzwonił i wczoraj, i dzisiaj. Chce się ze mną spotkać, poza tym powiedział(tu cytuję!): „... że tak pięknej i wyjątkowej dziewczyny jeszcze nie spotkał.” No i jak go tu nie lubić? Tęsknię za nim. Nawet bardzo. Cholera no.
Ale fakt, jest boski. Z wyglądu nawet powiedziałbym że to model. Tylko to zajęcie... No trudno. I tak jest cudowny.
***
Jessica spojrzała na zegarek i pokręciła niecierpliwie głową. Od pół godziny czekała na Sam, i od pół godziny cholernie się o nią niepokoiła. Przyjaciółka zawsze wiedziała gdzie jest granica imprezowania, ale tym razem najwyraźniej się zapędziła. Westchnęła głęboko.
Godzinę później drzwi wreszcie się otworzyły i wtoczyła się przez nie Samantha.
-No wreszcie! Gdzieś ty była?- spytała wściekła Jess.
-Kto? Jaa?...- Sam była zbyt pijana, żeby cokolwiek kojarzyć.
-A niby kto? Święty Mikołaj?- odparła ze złością dziewczyna, wchodząc pod kołdrę.- Aha, i na mnie nie licz. Masz sama się doprowadzić do stanu używalnego i pójść spać.
Z tymi słowami zgasiła swoją lampkę nocną i obróciła na drugi bok. Po paru minutach już spała.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dżamelii dnia Śro 16:01, 25 Sty 2006, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Poison Girl
Włochaty Zioom xD
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 478
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 8:57, 25 Sty 2006 |
|
|
Fajne, fajne ^^
Ale wiesz, co Ci powiem?
Za dużo już tych osób naraz, zaczynam się gubić xD
Nie kapuję na przykład, skąd tam się wziął Kevin i dlaczego to z nim chodziła Samantha, a nie z Tomem, tak jak wcześniej xP
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Truskawkowy Potwór
Crazy xD
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 177
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Far Far Away xD
|
Wysłany: Śro 9:18, 25 Sty 2006 |
|
|
Poison Girl napisał: |
Nie kapuję na przykład, skąd tam się wziął Kevin i dlaczego to z nim chodziła Samantha, a nie z Tomem, tak jak wcześniej xP |
Nu ja też xD Jak w brazylijskiej telenoweli^^
Ale i tak świetne jest xD [/color]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Apology
zdechła krowa xF
Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 557
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: hmm... z miasta :P
|
Wysłany: Śro 11:49, 25 Sty 2006 |
|
|
Jestem troche zbita z tropu, bo przeczytalam właśnie 15 opowiadań poison xD
Ale nie martw sie, nie wiem o co biega, ale i tak jest cool...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Poison Girl
Włochaty Zioom xD
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 478
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 15:49, 25 Sty 2006 |
|
|
O, Luthien, jak miło xD
I co, podobały się? ^^
<wiem, wiem - off xD>
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dżamelii
Banan Chiqita xD
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 371
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łorsou.
|
Wysłany: Śro 16:00, 25 Sty 2006 |
|
|
4*
-Sam, co się z tobą dzieje?- rozległ się gderliwy głos tuż nad uchem dziewczyny.- Ja rozumiem, że masz dużo nauki, ale bez przesady!
Wbiła w niego wzrok nie ukrywając wściekłości, wstała, wyprostowała się i z możliwie największą godnością, na jaką ją było stać, wypaliła:
-Mam dosyć. Rezygnuję.
Jeremy spojrzał na nią zdumiony.
-Nie możesz!- powiedział głosem przypominającym pisk myszy.- Jesteś moją najlepszą sprinterką! Nie możesz tak po prostu zrezygnować w przeddzień zawodów! Ja... ja ci zabraniam!
-Daj mi wreszcie spokój!- wrzasnęła, po czym potykając się ruszyła do szatni.
Miała dość Jeremy’ego, miała dość jego rad i jego pochwaleń. I tak czuła się paskudnie, kac dawał o sobie znać, a tu jeszcze ten nadęty wuefista jej rozkazywał... Otrząsnęła się, po czym pośpiesznie przebrała w dzienne ciuchy i pod salą gimnastyczną poczekała na Jessicę.
-Bardzo się wściekał?- spytała przyjaciółki, gdy ta kwadrans później pojawiła się w drzwiach.
-Niee... Pomamrotał pod nosem i się uspokoił, ale jakiś taki dziwny się zrobił... Aha, no i teraz, skoro ani ty, ani ja nie jesteśmy w drużynie, to te Tailor zostały numerami jeden.
Samantha pokręciła głową i ruszyła pod klasę od plastyki. Oda dawna te zajęcia były ich ulubionymi, poza tym prowadziła je wystrzałowa babka w średnim wieku. Ubierała się jak nastolatka, włosy miała krótko ścięte i ciągle powtarzała, że jak jeszcze ktoś powie do niej „pani profesor”, „proszę pani” lub „pani Watson”, to wystrzeli go w kosmos. Kazała do siebie mówić po imieniu, Patricia, lub po prostu Patty.
***
-Patty, co mam zrobić jeśli zamiast tego... no... tego bociana wychodzi mi jeszcze dziwniejszy kształt?- spytała Jess, podnosząc do góry bryłę nieokreślonego kształtu.
Była lekcja origami, tak wrazie czego.
Nauczycielka wzięła od dziewczyny „to coś” i przyjrzała mu się dokładniej.
-O żesz ty... a to cholera mała!- mruknęła po nosem, a i tak usłyszała ją cała klasa. Popukała w bryłę i podrapała się po nosie.- A niech to szlag trafi! No trudno, kochana, nic się nie stało, choć po bliższych oględzinach stwierdzam, że jest to bardzo podobne do goryla.
Jessica zachichotała, a cała klasa wybuchnęła śmiechem. Dziewczyny uwielbiały Patty właśnie za to podejście do życia. Nie przejmowała się niczym i żyła chwilą, tak jak one zresztą.
-Ale będą jazdy jak dadzą nam ją na wychowawczynię.- szepnęła rozbawiona Sam.
-Taa...- Jess rozmarzyła się na chwilę.- O tak, tego drewniaka Petersona już dawno powinni zakopać...
Zachichotały bezgłośnie i zabrały się za tworzenie kolejnego zwierzaka, żurawia. Jessice tym razem wyszedł bocian.
***
-Patty jest świetna!- powiedziała Sam, obżerając się chipsami.
W tej chwili zadzwonił telefon Jess, dziewczyna przeprosiła przyjaciółkę i pobiegła go odebrać.
-Taak?
-Jak tam?- usłyszała głos Matta.- Tęskniłem za tobą.- powiedział, nie dając jej szansy na odpowiedź.
-Ja za tobą też.- wymruczała, patrząc w przestrzeń i wyobrażając sobie piękne oczy chłopaka.- Słuchaj, czy my...
-Jess, możemy się jutro spotkać?- spytał, przerywając jej wypowiedź.
-Jak najbardziej.- bąknęła.- A... a będziesz miał?...
-Skarbie, dla ciebie zawsze.- szepnął, po czym się rozłączył.
Dziewczyna z delikatnym uśmiechem na twarzy wróciła do Samanthy. Oczywiście jej uwadze nie umknęło to, że Jessica jest lekko rozkojarzona. Uśmiechnęła się szeroko i położyła swoją dłoń na dłoni przyjaciółki.
-Kto to był? Mów, umieram z ciekawości!- pisnęła.
-Chłopak. Nie mój. Znaczy, jeszcze nie mój. Znajomy z klubu.- odparła, sięgając po żelkę.- To co, masowa wyżerka między lekcjami?- spytała, po czym nie czekając na odpowiedź wyjęła z torby dużą paczkę ciastek.
Sam zachichotała.
***
Jessica dopiero od dwóch minut była świadoma, że za pół godziny jest umówiona z Mattem. Pośpiesznie nałożyła delikatny makijaż, wcisnęła portmonetkę do kieszeni, złapała komórkę i wybiegła z pokoju, nie zawracając sobie głowy zamykaniem drzwi. W końcu Sam jeszcze nie wyszła.
-Heej.- mruknęła, całując Matta na powitanie w policzek.
Ten uśmiechnął się lekko, przyciągnął ją do siebie i pocałował ją w usta. Jess przytuliła się do niego, po czym weszli do klubu, by poznać kolegów i koleżanki chłopaka.
-To.- powiedział, zamaszyście wskazując małą grupkę osób ręką.- Są moi znajomi. Peter, Mandy, Daniel i Luke. A to moja dziewczyna, Jessica.- przedstawił ją, a Jess mimo woli poczuła przechodzące ją po całym ciele dreszcze
-Nowa?- spytał rzeczowym tonem Luke, lustrując ją taksującym spojrzeniem.
Matt pokiwał głową, a Daniel i Peter zaczęli zasypywać pytaniami dziewczynę. Tylko Mandy siedziała cicho, patrząc na nią krzywo, i Luke, pożerając ją wzrokiem. Jessica świetnie się czuła w tym towarzystwie, i gdy parę godzin później Matt ją odprowadzał, powiedziała mu to. W odpowiedzi zaśmiał się, a Jess spojrzała na niego krzywo.
-Z czego się tak rechoczesz, co?- burknęła, odsuwając się od niego.
-Ah, nie, nic... po prostu... zastanów się nad swoją opinią, dobrze?- kiwnęła głową, a Matt objął ją ramieniem.
Po chwili stanął pośrodku drogi, obrócił dziewczynę i zaczął ją całować. Jess zarzuciła mu ręce na szyję i odwzajemniła pocałunek. Stali tam i stali, a w końcu niewiadomo skąd nadjechała wielka ciężarówka. Oślepieni światłem z reflektorów nic nie widzieli, aż wreszcie Jessica skoczyła po rozum do głowy i w ostatniej chwili popchnęła Matta i sama uskoczyła przed gigantycznym pojazdem.
-Uratowałaś mi życie.- wyszeptał parę minut później, gdy wciąż leżeli w głębokim rowie(taa... nie ma co, bardzo romantyczna sceneria =]).
-Sobie zresztą też.- mruknęła roztrzęsionym głosem, odgarniając włosy z czoła.
Wciąż nie mogła się pozbierać.
-Słuchaj...- zaczął, a ona spojrzała na niego wyczekująco.- Chcesz?...
Nawet nie musiał kończyć. W mig pojęła, o co chodzi.
-I jak?- spytał troskliwie parę minut później.- Już ci lepiej?
-Pewnie.- mruknęła, podnosząc się do pozycji siedzącej.- Czuję się taka... taka... taka wyluzowana...
Matt zaśmiał się cicho i pocałował dziewczynę, a Jess oparła mu delikatnie dłonie na klatce. Ciągle siedzieli w tym rowie. W końcu odsunęli się od siebie, wstali, wyszli z niego i ruszyli do internatu.
Przed drzwiami(bocznymi, oczywiście) pocałowali się jeszcze raz, po czym Matt wsunął jej do ręki małe zawiniątko, mrugnął i odszedł. Jessica patrzyła za nim jeszcze dobrą chwilę, potem ocknęła się i weszła do budynku. Głęboko w pamięci utrwaliła dzisiejszy wieczór.
***
Natomiast Samantha wyjątkowo nie spotkała się z Bradem w klubie. Umówiła się z nim przy wejściu do parku, ponieważ chłopak powiedział jej przez telefon, że chce z nią spędzić wieczór w mniej tłocznym miejscu. Dziewczynie ten pomysł bardzo przypadł do gustu, z racji tego iż miała już lekko dosyć znanego klubu.
-Gdzie idziemy?- spytała, gdy chłopak poprowadził ją cichą uliczką w stronę centrum miasteczka.
-Pomyślałem, że w ramach wyjątku moglibyśmy pójść do pizzeri.- zaproponował, a Sam raźnie się zgodziła.
Po kwadransie spaceru(baaaardzo romantycznego) weszli do lokalu, usiedli w rogu przy jedynym wolnym stoliku, po czym złożyli zamówienie przystojnemu kelnerowi(oj, Sam ma chyba do takich pecha).
-Prosimy średnią hawajską, na puszystym cieście z podwójnym serem.
-Oczywiście. Coś do picia?- spytał, patrząc na dziewczynę nęcącym wzrokiem(a trzeba zaznaczyć, że miał piękne brązowe oczy).
-Dwie cole.- powiedziała, nie zwracając najmniejszej uwagi na jego zaloty.- Z lodem.- dodała.
Kelner odszedł, a Samantha westchnęła i wywróciła oczami.
-Nienawidzę takich typów.- mruknęła do Brada, trącając go stopą.- Wydaje im się, że mogą wyrwać każdą laskę, jaka znajdzie się w pobliżu.
-Taa... szczególnie ich kręcą takie piękności jak ty.- szepnął, biorąc ją za rękę.
Sam uśmiechnęła się.
Pośpiesznie zjedli swoją pizzę, i nie narażając się na namolne zachowanie kelnera szybko opuścili lokal. Poszli na długi spacer po parku, a gdy doszli do przepływającego strumyka, położyli się na trawie, twarzami do wody. Zaczęli rozmawiać.
-Wiesz... jak cię zobaczyłem, to myślałem że wpadłem do nieba.- powiedział cicho Brad, patrząc w gwiazdy.
-Mm.- mruknęła Sam, przysuwając się do niego nieznacznie.
-Czy są jakieś szanse, że będziesz moją dziewczyną?- spytał ledwo dosłyszalnie.
Samantha w odpowiedzi pochyliła się nad nim i pocałowała go.
-Myślę, że to znaczyło tak.- wymamrotał, po czym przyciągnął ją do siebie i odwzajemnił pocałunek.
***
-Nie gadaj!- wykrzyknęła Jessica, patrząc z niedowierzaniem na przyjaciółkę.- Tak po prostu go pocałowałaś?
-Oj, czepiasz się… no bo tak słodko wyglądał… a niby co miałam zrobić? Strzelić go z plaskacza?- jęknęła Sam, wpatrując się w jego zdjęcie w telefonie.- Zresztą, jest taki czuły… Zupełnie niepodobny do Kev… argh… do sama wiesz kogo.
Jess pokręciła głową.
-Eh, ty babo…- westchnęła rozbawiona.- Każdego faceta okręcisz sobie wokół palca!
Sam rzuciła w przyjaciółkę poduszkę i wymamrotała niecenzuralne słowa pod nosem.
***
-Czasami wydaje mi się, że skądś znam tego faceta, i że on też mnie zna. Nawet bardzo dobrze zna.- poskarżyła się Samantha matce, spacerując z nią po parku.
Trzeba zaznaczyć, że był dzień szkolnej wywiadówki, i Sam wyciągnęła mamę na przechadzkę, by w skrócie opowiedzieć jej co się wydarzyło przez te dwa miesiące rozłąki. Oczywiście pomijając te najważniejsze wydarzenia.
-Kochanie, nie możesz tak go osądzać. Pamiętasz, co ci wiecznie powtarzam? Że nie powinnaś ludzi osądzać po ich wyglądzie ani zachowaniu, jeśli ich nie znasz.
-Tak, wiem.- odpowiedziała kwaśno dziewczyna, malując usta nowym brzoskwiniowym błyszczykiem.
-No właśnie. I zostańmy przy tej wersji, dobrze?- spytała, przytulając ją.
Sam wymamrotała coś pod nosem, a Kelly wzięła to za odpowiedź twierdzącą. Z uśmiechem objęła córkę i powoli skierowała się z powrotem w stronę szkoły, by nie spóźnić się na zebranie.
-Nienawidzę takich spotkań.- mruknęła Jess do Sam, pisząc jednocześnie smsa do Matta.- Jakby nie mogli nam tego darować.
-Mm.
Samantha również nie tryskała energią. Wiedziała, że ma przyjść Jeremy, i nie była z tego powodu zadowolona. Zwykle z zielonych oczu dziewczyny emanowała radość, lecz tym razem były przygaszone i smutne. Od pół godziny nie wydobyła z siebie żadnego dłuższego „zdania” niż ‘mm’.
-Czy ty mnie w ogóle słuchasz?- spytała ze złością Jess.
Sam podniosła nieprzytomnie głowę i spojrzała na nią pytająco, po czym ponownie wbiła wzrok w drzwi, które właśnie w tym momencie się otworzyły i wszedł przez nie zdyszany Jeremy.
-Przepraszam, ale miałem sprawę…
Urwał, dostrzegając mamę Samanthy, która błyskawicznie poderwała się z krzesła i zbladła.
-Kelly?- powiedział z niedowierzaniem, cofając się o krok.
-Mamo?- spytała Sam, patrząc to na nią, to na niego.- Mamo, o co tu chodzi?! Mamo!!- krzyknęła, bo w tej chwili Kelly oparła się o ścianę i osunęła bezwiednie na podłogę. Zemdlała.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Poison Girl
Włochaty Zioom xD
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 478
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 16:45, 25 Sty 2006 |
|
|
Ach, dobre ^^
Dalej proszę xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dziewoocha
Łamacz Kodów
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tam gdzie psy dupami szczekają
|
Wysłany: Śro 17:34, 25 Sty 2006 |
|
|
Omdlenia - łooo ^^ jak w prawdziwej telenoweli ^^
Dalej chcemy, dalej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|